
Znam ten ból jeśli chodzi o psa - musiałam płotek postawić bo inaczej z części ogrodu nici, a i tak rudzielec jak wypada na podwórko to pierwsze co nogę przy tujach dźwiga, potem leci stojące pod chmurką auto M podlać i jeszcze parę miejsc. Tylko patrzę czy do donic z pelargoniami nie leje. Jak nie on to resztę zniszczeń zrobią dzieci.
Ja nasadziłam jednorocznych do donic i samo podlewanie to z pół godziny trwa, o warzywniaku nie mówiąc. A tam jak nie pchełki czy ślimaki to inne zarazy i oprócz szczypiorku jeszcze nic jadalnego nie wyrosło. Ostatnio się zastanawiałam po co mi to - trzeba było trawy zasiać. Ale później stwierdziłam, że się nie poddaję

Tobie też tego życzę!
A jak tam reanimacja moich roślinek?