Serdecznie witam po dłuuugiej przerwie!
Zastanawiam się czy przeoczyłem już ten moment, w którym wątki osobiste użytkowników przeszły do lamusa, a pisanie o tym, co słychać na grządkach, stało się domeną grup na forach społecznościowych. Jeśli jeszcze nie, to pozwólcie, że reaktywuję dyskusję
Nie było mnie tu praktycznie 2 lata, wiele się w tym czasie wydarzyło. Mamy więc rok 2020, sytuacja na świecie jest jaka jest. Spowodowała ona, że obecnie nie pracuję i muszę sobie zagospodarować w jakiś sposób czas...
Przez wiele lat zajmowanie się ogrodem warzywnym było rzeczą kojarzoną w okolicy ze mną, takim moim atrybutem. Być może przez mój młody wiek. Dzisiaj jednak nie robi to na nikim żadnego wrażenia - upływ czasu i przybieranie kolejnych latek na karku dotyczy chyba każdego z nas

A poza tym idzie się już do mnie przyzwyczaić.
Wracając do meritum, od dłuższego czasu i na dłuższy czas przebywam u siebie w domu, a nie jednym z dużych miast. Dlatego z ogromną chęcią wziąłem do ręki motykę, łopatkę, zakasałem rękawy i zabrałem się do pracy
Zacząłem wcześnie, bo już pod koniec lutego posiałem pomidory, na spokojnie, 10 odmian, nasiona miałem z poprzednich AWN. No i tu pierwszy problem, wzeszedł tylko mój niezawodny Megagron, Malinowy Olbrzym i dosłownie jedna Aurija. Minął już prawie miesiąc, więc doniczki, w których nic nie wykiełkowało mogę z czystym sumieniem opróżnić. W sumie był to pewnego rodzaju eksperyment, ponieważ postanowiłem, że skoro w tym roku trzymam pieczę nad warzywniakiem, to chociaż zejdę z nagromadzonej w ostatnich latach niebotycznej ilości nasion. W związku z tym moje zakupy były bardzo ograniczone. Po co mi kolejna saszetka nasion rzodkiewki, skoro mam otwarte aż 4

I to nie całkiem stare. Sieję więc miksy, opróżniając przy okazji w połowie puste saszetki. Podobnie ze szpinakiem, groszkiem i sałatką. Nie wspomnę o posianym dzisiaj koperku. Ten ostatni przeważnie nie chce u mnie rosnąć, przez lata bardzo marnie wschodził, więc bez większego żalu obsiałem nim zagon, który docelowo przeznaczam w tym roku na wyłączność ogórków. Nawet jeśli choć trochę wzejdzie do maja, to się go zetnie, zrobi zupę, zamrozi, cokolwiek.
Zrobiłem także niewielki mix marchewki. Z jej nasionami trzeba uważać, w zeszłym roku posiałem jeszcze zeszłoroczne i wschody były jakie były, no ale coś i tak było, nawet w miarę przyzwoicie. Dlatego dwa dni temu pomieszałem Kalinę F1 i jakąś nową wczesną odmianę kupioną tego samego dnia u ogrodnika.
Największy mix zrobiłem z sałatą - jest tam dosłownie wszystko - od Królowej Majowych, poprzez tradycyjną Bonę, Justynę, kończąc na Quatro Stragioni i kilku odmianach o karbowanych liściach. Zapędziłem się i miałem aż za dużo wymieszanych nasion , tak więc znalezienie sensownego miejsca pod taką ilość graniczyło z cudem. Wiadomo, ze starszymi nasionami sałaty jest jak jest, większość nie wschodzi, więc nawet gdybyście zobaczyli jaką horrendalną ilość wysiałem to i tak i tak wzejdzie z tego może 30-40%, nie więcej. W przeciwnym wypadku będę jadł tylko sałatę
Grzebiąc w nasionkach znalazłem także fajny mix bazylii (zajmę się nim jutro) i pomidora odmiany Maskotka (posiany bezzwłocznie, w końcu już po połowie marca). Powiem szczerze, nie spodziewałem się, że posiadam aż takie wielkie zapasy nasion. Nie wspominam już o pojedynczych sztukach ogórka Śremskiego, Izydora czy Skierniewickiego, dziwi mnie też, kiedy zdążyłem zgromadzić po kilka opakowań różnych odmian cukinii. Z dna pudełka wykopałem też zaginione nasiona kapusty i kalarepy. Słoneczników mam chyba dwa otwarte opakowania, fasolę Jasiek, spora ilość końcówek jakiś szparagowych.
Dobrze, zobaczcie proszę jak to u mnie wygląda. Na początek niewielka przypominajka z roku 2018:
A teraz świeże, A.D. 2020:
Mam nadzieję, że w tym roku na nowo odkryję radość, jaka płynie z zajmowania się swoimi własnymi warzywami
Póki co wszystkiego dobrego i dużo zdrowia!