Wiosna, wiosna, wiosna, gdzieżeś Ty?
Nie wiem czemu kilka zdjęć oszalało i przewróciło się na plecy, albo na drugi boczek i za nic nie chcą wrócić do swojej normalnej pozycji
Lucynko, myślałam, że w piątek nareszcie pojadę na działkę, bo od samego rana słonko świeciło bardzo zachęcająco. Rano szybciutko zrobiłam to, co miałam zaplanowane, zjadłam śniadanie i poleciałam na autobus. Do przystanku mam trzy kroki, to nawet nie zorientowałam się czy jest zimno czy ciepło. Dopiero na przystanku, na którym miałam przesiadkę spędziłam kilka minut i wtedy dotarły do mnie bardzo nieprzyjemne, zimne porywy wiatru. No i zrezygnowałam z wyjazdu i jak niepyszna wróciłam do domu. Tyle, że spacer sobie zrobiłam, marznąc przy okazji

Przez tę pogodę nic nie mogę sobie zaplanować, jak już wszystko nie wypali, to chociaż czasami na rower wsiądę i kawałek sobie przejadę. Ale to tylko po mieście ścieżkami rowerowymi jak na razie, bo za miasto to trochę w tej chwili za daleko. Pogoda niestety zbyt wiele nie obiecuje, ma być trochę cieplej, ale dalej bez szału

Na spacer czasami trzeba pojechać kawalątek dalej, ale jest tyle miejsc, że tylko wybierać. Już samo to, że wokół są lasy i woda powoduje, że tereny zyskują na atrakcyjności.
Pogoda jest raczej pod psem, częściej zimno, niż ciepło, a i śniegiem jeszcze próbują nas straszyć. Na szczęście weekend był zaskakująco ciepły i można było spędzić czas na działkach czy spacerach. Wykorzystałam to maksymalnie
Epimedia już nieśmiało pokazują pączuszki
Soniu, to jest właśnie ten ciemiernik podobny do Twojego

W ubiegłym roku miał zaledwie dwa kwiaty, a w tym wygląda już naprawdę super. Mam go posadzonego w doskonałym dla mnie miejscu, zaraz przy samym domku, to mam na niego oko. Niestety zupełnie nie pamiętam, gdzie posadziłam jeszcze jednego, nie mogę go znaleźć. I biały mi zginął, miałam sobie kupić ponownie, ale w tym roku były takie nędzne w sklepach, że żadnego dla siebie nie wybrałam

Zupełnie inaczej niż w ubiegłym roku, kiedy były same cudowności i nie potrafiłam się zdecydować, którego wziąć. Wzięłam jedynie trzy, myśląc, że w tym roku też sobie jakiegoś kupię, a tutaj niestety figa z makiem. Nie było....
Ponieważ popiołu mam od groma, to w takim razie irysom żyłkowanym dam jeszcze szansę, może rzeczywiście czegoś im brakuje. Jak na razie mnie nie zachwycają, od samego początku wyglądają jak przekwitnięte, takie cieniutkie mają płateczki.
Ej, jakoś tak tylko zrzędzę i zrzędzę

Nie mogę się już doczekać, kiedy nastanie czas, że będę się wszystkim zachwycać. Bo, że tak będzie, to jestem pewna
Jadziu, już na śnieg patrzeć nie mogę. Co innego jak sobie figlarnie spadnie kilka płatków, a co innego jak znowu świat cały biały się staje. Dobrze chociaż, że już się długo nie utrzymuje, tylko zaraz się topi, to przynajmniej tak mnie nie wkurza. Cały tydzień na działkę nie mogłam pojechać, ciągle było zimno, wiało i padało, a nawet znowu sypnęło śniegiem.
Z tego pąka będzie czosnek ozdobny, a nawet kilka, bo on tam siedzi w towarzystwie sobie podobnych

Z lilii jak na razie tylko martagony się pokazały, cała reszta jest jeszcze schowana pod ziemią. Ciemierniki jeszcze nie wszystkie kwitną, na razie tylko dwa, a dwa są zapączkowane

Po raz pierwszy zakwitnie jeszcze siewka, ale z tego co widzę, to będzie chyba taka sama, jak macierzysta roślina. Czekałam na nią trzy lata, zawsze siewki wyrzucałam, ale na forum tyle się naczytałam, że mogą być takie cudne, że spróbowałam i ja. Nawet jeśli będzie taki sam i tak będzie cudny, bo przecież innych to ja nie mam

Cudem odnalezione kokorycze jednak będą kwitły i to nie dwie, a trzy. Tę ostatnią wypatrzyłam dopiero w sobotę, nawet nie pamiętałam, że aż tyle ich od Ciebie dostałam
Małgosiu-PEPSI, widzę, że miałam w ubiegłym roku nosa do tego ciemiernika

Od razu rzucił mi się w oczy, bo takiego ciemnego jeszcze nie miałam, tylko nie mogłam się zdecydować czy tego kupić, czy białego, bo biały też był cudny. I teraz żałuję, że nie wzięłam obu, bo biały, którego dostała od eMa niestety wypadł i nie mam żadnego. Może jednak jeszcze gdzieś mi się trafi, to wtedy nawet nie będę się zastanawiać, tylko przygarnę i posadzę pod magnolią, bo to jedyny cień na mojej działce.
To tylko mydełka tak pasjami chce mi się robić, do innych czynności nie mam tyle werwy

Każdy na pewno wokół siebie znajdzie miejsca ciekawe do spacerów, czasami wystarczy jedynie skręcić w inną stronę niż zwykle. Poza tym zobacz, ile ja mam w tym roku czasu, to chociażby z nudów ruszę się gdzieś dalej.
Dorotko i ja tak spędzałam wakacje. Każdego roku byłam na jakimś obozie, chociaż nie zawsze blisko domu. Na wyciągnięcie ręki mam zarówno lasy, jeziora jak i rzeki. Do pełni szczęścia brakuje tylko morza, chociaż i to nie tak daleko, i gór. Osobiście nie przepadam za wędrówkami po górach, ale inni wiele by dali, żeby były tak samo blisko. Teraz nie zawsze chce mi się ruszyć gdzieś dalej, zresztą jak się pędzi na działkę, to zazwyczaj nie ma czasu na nic innego. Ale to chyba nie o czas jednak chodzi.....

Może i ta pani mądrze mówiła, jednak do tej pory zazwyczaj w kwietniu już pełną parą ruszałam do pracy na działce. Jak na razie nie ma jakoś na to widoków. Wyjątkowo mnie to w tym roku drażni, miałam nadzieję, że zanim wrócę do pracy, to działeczkę przywrócę do stanu świetności, a to coraz niklejsze szanse na to. Sama już mam dość swojego narzekania, ale cały zapas optymizmu chyba mi się niestety wyczerpał
Tylko dlatego, że synoptycy nagle zmienili prognozę, to i ja miałam weekend całkiem przyjemny. Miał być ciepły, ale deszczowy, całe szczęście, że zmienili na tylko ciepły

Od jutra znowu ma być zimnica, nawet jakieś minusy w nocy. Liczę na grom z jasnego nieba, który sprawi, że nareszcie coś się w tej pogodzie zmieni.
Beatko, jeśli dożyję kolejnej pięćdziesiątki, bo jedną niestety mam już za sobą, to raczej wątpię czy będę sobie jeszcze z czegokolwiek zdawała sprawę. Wtedy już nawet SKS nie będzie mi straszny

Lilaki czasami są bardzo krnąbrne, tak więc nie mogę zapewnić, czy i w tym roku Twoje zakwitną

Na pocieszenie, chociaż właściwie to jestem pewna, że to dla Ciebie marne pocieszenie, powiem Ci, że moja Krasawica Moskwy od trzech lat niewiele się zmieniła. W tym roku będzie miała czwarty sezon, a jest wzrostu siedzącego

, przyjmijmy że w tym roku będzie to bernardyn, ale ciągle to dalej pies. W tym wypadku wszelkie moje perswazje spełzają niestety na niczym
Wiolu, gdyby wiosna nareszcie rozkręciła się na dobre, to kolorowych akcentów na działce, byłoby jeszcze więcej. Wczesnocebulowe już zaczynają przekwitać, a tulipanki, nawet te botaniczne, nie mają jeszcze pąków. Jakby tak zrobiło się cieplej, to wtedy wszystko szybciutko by się zapączyło, a potem zakwitło

Ciemiernik to w tej chwili moje oczko w głowie, nawet się nie spodziewałam, że już w tym roku będzie aż tak cudny

Mydełka mnie cieszą, to dlatego tak się nimi ekscytuję

Jeszcze nie zawsze mi się udają, chociaż są to tylko niedoróbki wizualne, a nie jakościowe, ale to na pewno tylko kwestia czasu. Bardzo dużo czytam na ten temat, uczę się pilnie zarówno jak zrobić dobre mydło, ale i co do niego dodać, żeby było jeszcze przyjemniejsze dla skóry. O sprzedaży nie myślę, a na pewno nie o takiej profesjonalnej. Nie wiem czy to tak łatwo takie mydło sprzedać, ich ceny w sieci są dość wysokie, na pewno dużo wyższe niż tych drogeryjnych. Moja osobista rodzinka myje się już tylko takim mydłem, ale już np. moi rodzice używają go niechętnie, bo jak tłumaczą, do sklepowego już przywykli
Halinko, ciemiernik jak widzę, bije rekordy popularności. Ale i ja się nim zachwycam za każdym razem jak jestem na działce

Marzy mi się jeszcze żółty, ale to może kiedyś, na razie wystarczy mi, że te, które mam będą rosły i kwitły. Nie rozpieszcza nas wiosna, to i kwiatów mało, mam jednak nadzieję, że w końcu to się zmieni i będzie normalnie.
Marto, nie masz w pobliżu żadnego lasu? Bo wiesz, jak też mam do niego 10 km przez miasto, w drugą stronę mam bliżej, ale tam jakoś rzadziej bywam. Może niedługo wybiorę się właśnie w drugim kierunku i zobaczę co tam jest ciekawego? Jeszcze jak Kaprys był młodszy, to czasami chodziliśmy z nim tam na spacery, ale to już było dawno. Mój eM to raczej sam nie chce spacerować po działce, a czemu Twój nie może? Masz tam jakieś tajemne uprawy, czy też raczej obawiasz się, że zorientuje się ile kasy przepuszczasz przez ogród

?
No widzisz, a mnie te irysy wkurzają. Przez wiele lat nie miałam ich wcale, potem napatrzyłam się jakie macie śliczne na swoich rabatach, to zachciałam mieć i ja. Kupiłam licząc na tłuściutkie płateczki, a tymczasem mam chude frędzelki. Muszę Ci jednak przyznać rację, że wywalić zawsze zdążę, niech sobie jeszcze rosną, chociaż nie jestem do nich przekonana. Niczego jednak Ci nie obiecuję, co prawda jestem mocno związana ze służbą, a raczej ochroną zdrowia, ale jam nie kardiolog, cobym musiała dbać o Twoje

Muszę jednak jakoś z tego wybrnąć, bo i na sumieniu nie chciałabym Cię mieć

Na jesieni muszę ich przypilnować w sklepach internetowych, bo w moim ogrodniczym, to tylko takie sprzedają.
A ciemiernikowi w najbliższym czasie zawiążę czerwoną wstążeczkę
ed04, ogrzałam się Twoimi pozdrowieniami, bo za oknem ciągle zimno
Marysiu, mydełka robię z samego rana i o 8.30 już jestem po robocie. To tak na wszelki wypadek, żebym nie tłumaczyła się zmęczeniem

Ale na razie i tak nie dałabym rady spędzić na działce całego dnia, wystarczą mi cztery godziny i mam dość. Mam nadzieję, że szybko to się zmieni, bo po ostatnim pobycie nie wróciłam już taka zmęczona. Już skończyły mi się pomysły, co mogłabym dać Filipowi do pracy, dlatego ostatni raz pojechałam już sama. Jeszcze na pewno kiedyś mi się przyda, chociażby do koszenia, bo to jego zadanie ale teraz największe prace już są zrobione.
Przylaszczki nie w każdym lesie chcą rosnąć, tam akurat jest ich całkiem sporo, ale tylko w słonecznych miejscach.
Ciepło zrobiło się zaledwie na trzy, a właściwie na dwa i pół dnia. Bardzo musieliśmy się spieszyć, żeby wykorzystać każdą chwilę, bo nie wiadomo kiedy znowu nam się trafi taka pogoda
Małgosiu-clem3, jeśli tylko ma się konkretne argumenty, to wszystko można wytłumaczyć

A przylaszczki w takiej ilości, to czysta przyjemność i co roku muszę przynajmniej raz pojechać i napatrzeć się na te cuda.
Jak jest zimo, to źle się pracuje na działce, za ciepło, też niedobrze, trzeba utrafić w złoty środek. I w niedzielę było właśnie tak akuratnie

Ale mimo iż bardzo się starałam, to i tak zrobiłam mniej, iż bym chciała.
Mydełka od strony technicznej mam już opanowane, jeszcze tylko część dekoracyjna wymaga dopracowania. Przymierzam się teraz do mydła w kostce do włosów, ale nie mam jeszcze do niego składników. Przy najbliższym zamówieniu dołożę, to czego mi brakuje, a resztę znajdę na łące lub na działce. Jest tyle naturalnych specyfików, którymi można zamienić chemię ze sklepowych półek, tylko jeszcze brakuje mi odwagi. Ale dojrzewam i do tego
Nareszcie przynajmniej na weekend zrobiło się w miarę ciepło. Oba dni spędziłam na działce, ale oczywiście jeszcze niewiele prac ruszyłam do przodu. Wzięłam się za najgorszą rabatę, bo za główna różankę. Z tego co pamiętam, to jest tam ponad dwadzieścia róż, a pomiędzy jeszcze utkane tulipany i inne rośliny. W sobotę pozwoliłam Filipowi samodzielnie obciąć róże, stwierdzając że już bardziej zaszkodzić im nie może

Każda wygląda tragicznie, albo jeszcze gorzej i wcale nie mam pewności czy każda z nich podniesie się po zimie. Jak na razie tylko kilka wypuszcza czerwone noski, a reszta nie daje żadnych oznak życia. Ale przynajmniej przy pieleniu nie musiałam uważać na szarpiące mnie kolce.
Już pisałam, że na moich rabatach królują mlecze w ogromnych ilościach. Jeśli zaryzykowałabym stwierdzenie, że są ich tysiące, to na pewno byłabym bliska prawdy. Wyrywaniu ich nie widać końca, a na dodatek niestety wiele korzeni zostaje w ziemi. W niedzielę więc włączyłam postępowanie awaryjne i zlałam je chemią. Do tej pory wyrzuciłam ich już kilka wiader, a przecież wyczyściłam dopiero dwie rabatki

Przy okazji zniszczyłam kilka tulipanów, hiacyntów i innych
kfiotków, a zanim uporałabym się ze wszystkimi, to straty byłyby dużo większe.
Działka pomaleńku zaczyna jakoś wyglądać, głównie za sprawą kwitnących wiosennych kwiatów, bo zachwaszczona jest ciągle bardzo. Bardzo dużo już dało samo wycięcie suchych badyli i ogólne zgrabienie wszelkich liści i cienkich gałązek. Co roku przynajmniej część suszków spalałam w kominków, ale tym razem jest tego wszystkiego po prostu zbyt dużo. Jak na razie wszystko to, co powinno wylądować na kompoście, ląduje na trawniku, tworząc w tej chwili dość wysoką stertę. Nie ma nawet takiej opcji, żebym mogła to jakoś spożytkować, dlatego też eM pod koniec tygodnia zapakuje wszystko do wora i zamówimy firmę do wywiezienia tego z działki.
Dzisiaj za to nie chciało mi się jechać na działkę, dlatego też pojechałam na krótką, rowerową wycieczkę do lasu. Dzień zapowiadał się ładny, nawet ładniejszy niż zapowiadali to prognozie. Zapiętą początkowo bluzę rozpięłam, a w końcu nawet zdjęłam, bo słoneczko przygrzewało całkiem mocno. Wróciłam około trzynastej od tej chwili temperatura zaczęła lecieć na łeb, na szyję w dół. Z dwudziestu stopni w krótkim czasie zrobiło się zaledwie osiem, musiałam więc szybciutko kończyć sadzenie bratków i pikowanie ostatnich cynii na balkonie. No i to byłoby tyle, jeśli chodzi o wiosnę..... Znowu ma być zimno, ale podobno tylko kilka dni, a w następnym tygodniu ma być już podobna wiosna. Oby
Na balkonie postawiłam podstawkę z wodą dla ptaków i bardzo chętnie z niej korzystają. Nawet nie sądziłam, że tak szybko ją znajdą. Początkowo przylatywały tylko wróble i sikorki, a od dwóch dni i para gołębi. Nie są to moje synogarlice, ale przecież nie wypada spragnionego nie napoić
Miłego tygodnia
