Wystarczył tydzień nieobecności, żeby zobaczyć ile może podziać się na działce w tak krótkim czasie

Co prawda w dalszym ciągu kwitną jedynie przylaszczki krokusy, ale jest ich już teraz zdecydowanie więcej, chociaż jeszcze nie wszystkie zdecydowały się pokazać swoje kwiaty. Ranniki już przekwitły, naprawdę więc zdążyłam zobaczyć je w ostatniej chwili. W tej chwili pokazują się już tulipanowe listki, szafirki, żonkile i narcyzy. Rozglądając się uważnie dojrzałam ledwo wychodzący z ziemi, gruby nochal pustynnika. Bardzo mnie jego widok ucieszył, bo przecież w ubiegłym roku nawet nie pomyślałam, żeby zakryć go na zimę folią, to jak najbardziej miał prawo zgnić ze złości, zalany woda a nie żółcią. Widocznie jednak on wcale aż taki delikutaśny nie jest, skoro sobie poradził

Za to miłek amurski niestety znowu się nie popisał. Taką miałam nadzieję, że wreszcie zobaczę jak kwitnie, a tymczasem kwiatu ani śladu, za to cały ostatnio żółciutki pąk, zamienił się w czarną kulkę

łudziłam się, że wreszcie po kilku latach nastąpi w naszych stosunkach przełom, a tymczasem znowu wyszła z tego d..a
Tym razem znowu pojechałam z Filipem, tak naprawdę nie mając pomysłu co mogłabym dać mu do roboty. Do pielenia rabat za bardzo się nie nadaje, w zasadzie chyba musiałabym ciągle przy nim sterczeć, żeby kontrolować co wyrywa, a i tak pewnie nie ustrzegłabym wszystkiego. W końcu wymyśliłam i dałam mu do wypielenia kręgi pod różami i hortensjami. Zawsze zajmuje mi to bardzo dużo czasu, a w tym roku zapowiadało się jeszcze gorzej, bo przecież od lipca nie wyrwałam stamtąd ani jednej trawki i wszystko zarosło dokumentnie. Ja bym się pewnie biedziła z tym przez cały dziań, a tymczasem on rach- ciach i było po robocie. Nawet jeżeli będę musiała co nieco po nim poprawiać, a jest to pewne jak w banku, to i tak roboty będę miła dużo mniej. Co teraz ? Znalazłam mu jeszcze dwa miejsca, za które zabieram się zazwyczaj na samym końcu, tak samo jak i wszystko zarośnięte potwornie trawą. Zrobione

W końcu chciałam dać mu wreszcie wolne, żeby trochę odpoczął, a tymczasem zamiast tego wziął się do wykopywania rowków wzdłuż krawężników. Tutaj niestety za bardzo się nie popisał, bo jak zwykle wykopał zbyt głęboko i przy robieniu nowej ścieżki będzie musiał to poprawić, bo krawężniki niestety zaczynają się luzować i w końcu wypadną całkiem. Ale chciał dobrze, to jak najbardziej też policzyłam mu to na plus. Jakby tego jeszcze mało, zabrał się za wykopywanie dołu na lodówkę, która nie funkcjonuje już od kilku lat. Trzeba było znaleźć jej nowe miejsce, bo tam gdzie była poprzednio niestety podmywała ją woda spływająca z dachu. Oczywiście nie jest to prawdziwa lodówka, tylko 240 litrowy kosz na odpady, w którym przechowywałam głównie napoje, w tym piwko, cobym nie musiała pić ciepłego, bo ciepłe jest błeee
W tym wszystkim bardzo blado wypadają moje działania. Za bardzo nie mam czym się pochwalić, bo wypieliłam jedynie jedną rabatę

Pielenie na kolanach to jednak jakaś masakra. Kupiłam sobie nakolanniki, więc na same kolana nie narzekam, ale ta wymuszona pozycja nijak mi nie pasuje. Już próbuję różnie: i podpierając się jedną ręką i bez podpórki, i przysiadając na stopach....i nic mi nie pasuje. Wszystko mi się ślamazarzy, robota ledwo posuwa się do przodu, całe szczęście, że w tym roku mam takiego pomocnika i przynajmniej te najgorsze prace mi odpadną. Pracując z nosem przy ziemi wypatrzyłam maleńkie listeczki orlików, te nowe miniaturki też wychodzą

, a wydaje mi się, że i przy miniaturowej pysznogłówce też dostrzegam oznaki życia. W ubiegłym sezonie kupiłam ją już kwitnącą, mimo iż zawsze mówiłam, że pysznogłówek do siebie nie sprowadzę. Była jednak taka śliczna, że nie potrafiłam jej sobie odmówić. Te kwiaty zawsze kojarzą mi się z mączniakiem, ale postanowiłam i jej i sobie dać szansę. Na niespodziankach nie koniec. Pokazały się także czerwone kły martagonów, jeszcze nie wiem czy wszystkie, bo nie w każdy kąt zajrzałam, oraz kiełki sangwinarii. Życie na działce ruszyło nareszcie z kopyta i teraz za każdym razem będę odkrywać nowe, miłe dla oka młodziutkie roślinki
O, a żeby nie było, że tak zupełnie nic nie zrobiłam, to jeszcze obcięłam liście ciemiernikom, wszystkim czterem
Soniu, z radością patrzę na budzące się życie, na pojawiające się maleńkie plamki korowych kwiatów. Rannikom już kwiaty przekwitły, przebiśniegi jeszcze jakoś wyglądają, za to krokusy kwitną pełną gębą. Już kwitną prawie wszystkie, chociaż w kilku miejscach są jeszcze tylko szczypiorki.
Przylaszczkę mam daną z

, to i pewnie dlatego tak pięknie kwitnie. Mam nadzieję, że pojawi się jeszcze jedna, bo kawalątek odsadziłam i z tego co widzę, to chyba utrzymała się przy życiu. Wkurza mnie praca na klęczkach, ale próbowałam pielić na stołeczku, czyli tak, jak lubię najbardziej, ale to jeszcze rzeczywiście za wcześnie na takie wygibasy.
Na rower czekałam z utęsknieniem, jeździć bardzo lubię i zależało mi, żeby zacząć jak najwcześniej. Obawiałam się, że jak będę zwlekać, to potem będę bała się wsiąść i może zrezygnuję? Żadna ze mnie sportsmenka, ale jednak sprawia mi to wielką przyjemność i nie chciałabym się jej pozbawiać.
Słoneczko niestety bardzo ostrożnie dozuje ciepłe promienie, raz ciepło, raz zimno, niby jest wiosna, by za chwile w nią zwątpić. No, cóż....Kobieta
Danusiu, pogoda w kratkę, a wtedy, kiedy ciepło, to też nie zawsze można pojechać na działkę. Ktoś, kto ma ogród pod domem, zawsze zdąży wyjść choć na chwilkę, z nami jest inaczej. Czasami jednak trzeba załatwić coś ważnego i nie ma na to rady, trzeba zrezygnować z działki. Na szczęście takich dni nie ma zbyt wiele, to i my zdążymy się nią nacieszyć

I ja już latam z roślinkami w tę i we w tę, rano wynoszę na balkon, a wieczorem wnoszę je z powrotem.
Już sobie wyobrażam jak się ucieszyłaś przesyłką, ten dreszczyk emocji jest niesamowity

Po świętach muszę się przypomnieć w swoich szkółkach, bo jeszcze z żadnej nie otrzymałam powiadomienia o wysyłce.
Jadziu, wczoraj nareszcie wypatrzyłam maleńkie kokorycze. Na szczęście nie zginęły, tylko się przyczaiły, żeby spędzić mi sen z oczu

Mój miłek niestety się zbiesił, jak zwykle zrobił mnie w bambuko, a ja cieszyłam się jak głupia.. Takie pierwsze kwiaty cieszą szczególnie, czekamy całą zimę na jakikolwiek ruch na działkach, na kolor, zapach, na zlatujące się do nich pszczoły. Niech już wreszcie zacznie się ta wiosna na dobre, będzie można więcej czasu spędzać na powietrzu. Dość już mam siedzenia w domu, nareszcie coś zaczyna się dziać

Za życzenia
Lucynko, stalowy rumak już przebierał w stajni kopytami, a w nocy było słychać jego niespokojne rżenie- musiałam wreszcie coś z tym zrobić. Wyjście było tylko jedno, wypuścić go, żeby sobie pobrykał. A, że nie może brykać sam, to bryknęliśmy sobie razem

Będę z niego korzystać coraz częściej, chociaż jeszcze przez chwilę nie w pełnym wymiarze godzin
Na działce nareszcie zaczęło się coś dziać i do coraz większej ilości kwitnących kwiatów, z chęcią nadlatują bzyczki wszelkiej maści. Wczoraj napatrzyłam się wreszcie na nie do woli, bo jak wiesz, pieliłam z nosem przy ziemi. Może to było przyczyną, że zrobiłam tak niewiele? Przylaszczki zadomowiły się u mnie bez problemu, ale same rozmnażać się nie chcą

Rok temu odsadziłam kawalątek i wydaje mi się, że "
będą z niego ludzie.
Za życzenia
Halinko, zawsze z niecierpliwością czekam na cieplejsze powiewy wiatru, żeby móc wyciągnąć rower z piwnicy. Kilka miesięcy przerwy wolnych od przejażdżek, bardzo mi się dłużą, dlatego jak już zacznę, to jeżdżę wszędzie, nawet do pobliskiego sklepu. No, może nie do tego, co to go mam z 50 metrów od domu, ale już 200 na pewno

Różowy psiząb nigdy mi nie zakwitł, więc się nawet nie spodziewam, żeby miał zrobić to w tym roku, ale trzymam go ze względu na liście.
Miłek amurski już na pewno nie zakwitnie, natomiast wiosennego jeszcze nie dojrzałam. Ale on mnie nigdy nie zawiódł, to raczej pewniak, ale u mnie zawsze kwitnie dość późno. I też niestety zazwyczaj pierwsze kwiatki ma obgryzione przez ślimaki
Aniu, miłek wiosenny jest u mnie już od dawna i co roku pięknie kwitnie. Jak na tamte czasy, to też sporo mnie kosztował, ale na szczęście nigdy nie musiałam tego żałować. Jest bardzo radosnym akcentem i co roku poświęcam mu sporo uwagi. Bynajmniej nie dbam o niego jakoś szczególnie, ale lubię sobie na niego spoglądać

Nie pamiętam ile płaciłam za amurskiego, ale nie była to jakaś bardzo wysoka suma. Jak jednak widzisz, nie chce u mnie zakwitnąć, tak więc jak na razie są to pieniądze wyrzucone w błoto. Mam nadzieję, że on po prostu potrzebuje więcej czasu i w końcu zacznie kwitnąć, czyli robić to, do czego został stworzony.
Za życzenia
Marysiu, nieładnie sobie wiosna z nami pogrywa, ale jedyne co możemy zrobić, to pogrozić jej paluszkiem. Mam jednak wrażenie, że ona nie z tych, co by się tym przejęli

Z sadzonkami tez jeszcze biegam codziennie, jeszcze boje się wystawić je na dobre na balkon. Już teraz nie chciałabym im zaszkodzić, bo w tym roku całkiem nieźle sobie radzą. Mam obawy, czy uda mi się dla wszystkich znaleźć miejsce, bo w tym roku przybędzie mi dalii i liliowców, ale w tej chwili nie będę sobie tym zaprzątać swojej ślicznej główki

Za życzenia
W tym miejscu muszę zrobić coś, czego bardzo nie lubię robić, a mianowicie muszę wejść pod stół i odszczekać

, to, co wygadywałam na moje irysy żyłkowane. Nic tego nie zapowiadało, a tymczasem wczoraj zastała ich wesołą gromadkę. Tak wesołą, że zupełnie nie chce stanąć prosto, tylko ciągle obala się na boki. A przecież w lodówce nie ma jeszcze piwa
Wszystkim tym, którym złożyłam już życzenia, jak i tym, do których nie zdążyłam zajrzeć osobiście życzę, oraz wszystkim zaglądającym życzę
Wesołych, pełnych nadziei
i wiary świąt Wielkiej Nocy,
spędzonych wśród srebrnych bazi
i kochającej rodziny, przy wspólnym stole
