A teraz słówko do Was...
Ech,
Robaczku, bardzo Ci tej bawarskiej przygody zazdroszczę...
Przypomniała mi się Lubeka (choć o całkiem innej porze roku) i nocny spacer po wiadomej dzielnicy Hamburga... Mogę sobie wyobrazić urok nocnej przechadzki ze strażą miejską w pelerynach...
Amba, nie płacz i nie wal czółkiem, powtórzymy imprezkę jeszcze nie raz

.
Megi, witaj, jak zwykle pilnie czytasz i zauważasz wszystko

. Faza przepadła w piątek, a pojawiła się w niedzielę. A jak było śmiesznie w pogodzie

. Udałam się w niedzielę na proszony obiad. Cały czas walił śnieg, parkingi zawalone po kolana, wychodząc musiałam odśnieżać samochód, a po drodze do domu złapał mnie ulewny deszcz. Lało jak z cebra i zanim dojechałam do Pruszcza, to już prawie nie było śniegu.
Piszesz o żartobliwym podejściu do błędów językowych. A mnie naprawdę czasem nie do żartów. Za dużo tego jest i to wszędzie... Czasem czuję zniechęcenie
nawet do naszego forum, uwierzysz? I wtedy skreślam w myślach wszystkie wypowiedzi i staję się nieprawdopodobnym mrukiem

.
Wiesz, lanie wody, to pojęcie umowne, może być ciekawe, ale może też być nudne, jak flaki z olejem

.
Lisico, a jak u Ciebie z wodolejstwem? Bo
Sweety usiłuje nam wmówić, że upływ czasu ma na człowieka zbawienny wpływ

. Polemizowałabym...
Margo, okropnie jesteśmy uzależnieni od prądu, aż głupio. No tylko Ci współczuć pozostaje. Chyba odwołałabym gości, lub zmieniła termin

. Masz i tak szczęście, że prąd wrócił, późno, ale jednak zdążyłaś...
E, nie,
Edulkotku, to nie była aż taka balanga, żeby mnie skasować na trzy dni...
Łodkidować też nie było czego, jak już pisałam. Litościwy deszczyk to za mnie załatwił. Ogród zielony, pięknie podlany, tylko się cieszyć

.
No tak,
Justynko , czułam, że Ci ta wyprawa
na sucho nie ujdzie. Niedobrze

.
Kuruj się, bo spotkanie mamy w planach...i dostawę witamin.
Cześć,
Miriam. Nic nie mam w planach do dziergania...., choć forum strasznie się na to nakręca. Może powinnam przepatrzeć zapasy włóczek, leżące w piwnicy już 13 lat i jeśli ich mole nie zjadły, coś jednak na drutach wydziergać. To przecież mój trzeci fach

. Tylko koty będą miały frajdę...
No, jasne, że pory roku muszą być (nie zniosłabym przez cały rok widoku tej samej np. palmy za oknem), ale nie wszystkie trzeba tak samo lubić..., choć dylematu żaby nie odczuwam

.
Irminko, he, he, ta boska nalewka z kwiatów czarnego bzu była gotowa do spożycia już na drugi dzień po sporządzeniu

. Widzę, że Twoja nabrała sporo mocy urzędowej

.
Marysiu, kochana, już wszystko wiesz

.
Robaczku, też jestem za taką zieloną zimą. No komu by to przeszkadzało..., przecież po śnieg można się wybrać za rubieże, niektórzy wiedzą dokąd

.
U mnie jedynym dowodem zimy jest zamarznięte jezioro. I w zasadzie wystarczy...
Na razie, ściskam, pozdrawiam, życzę dobrej nocy - Jagoda