Zaskakujące, nieprawdaż?

Nawóz jesienny we wrześniu... świat to widział
Oczywiście, w kwestii kasy chodziło o rozsypywacz... ot,
takie ustrojstwo...
Powód? Zaskakująco oczywisty: ostatnio tak niefortunnie rozprowadziłam nawóz, który był nieco bardziej sypki, że do dziś łatam łyse placki na trawniku
A co poza tym? Z racji imprezy rodzinnej, sobota ogrodniczo odpadała... tylko rano zaczęłam przerabiać nową rabatę na żwirową... i żwirku zabrakło
Nasadzenia? Aaaa... jeszcze nie mam planu... ale ze żwirkiem na pewno będą wyglądały lepiej, bo planuję ulokować tam ciemnolistne żurawki...
Z racji wizyty dwuletniego brzdąca, niektóre roślinki dostały niepowtarzalną szansę rozkrzewienia się
A wczoraj... wczoraj nic... absolutnie nic mi się nie chciało... w końcu pojechaliśmy do Kapiasów się poinspirować... i jak przyjechaliśmy... tak szybko uciekliśmy
Tłumy nieprzebrane! Pisarzowic już nawet nie poddawałam pod dyskusję... widać dni otwarte wabią
I już jesteśmy przy poniedziałku... marnie się ten tydzień zaczyna... dzieci poczęstowały mnie jakimś paskudztwem... gardło boli paskudnie... na domiar złego za oknem jesiennie się zrobiło... dżdżyście chwilami... ale bez przesady, żeby za dobrze nie było: nie podlewa
I zajęcia pozalekcyjne się od tego tygodnia zaczynają...
Wracamy do rzeczywistości...