Justynko dziękuję za pochwały, ale jeszcze się nie należą, jak uda mi się doprowadzić choć jednego z nich do kwitnienia to w tedy tak
Jednego ze skrzatów straciłam to ten któremu odpadły listki jest mi tak smutno tyle o nie walczyłam z wełnowcami i taka porażka.Jeż nowy listek puścił i takie coś ,korzenie zgniły może nie wszystkie ale odpadł stożek wzrostu .Więc musiałam się z nim pożegnać

Teraz jest na łące wiecznie kwitnących .
Drugi skrzat jakoś się trzyma, dostał mniejszą doniczkę ,inne podłoże ,zobaczymy może chociaż on da radę.

ma nowy maleńki korzonek ,więc może

a to mój uparciuszek aniołek ,w maju będzie rok jak z nim walczę a właściwie o niego .Zaczyna brakować mi cierpliwości, a on sobie ze mną pogrywa w najlepsze .Już chyba wszystkiego spróbowałam ,nie mam już pomysłu . A ON ANI ŻYJE ANI UMARŁ
