Witajcie!
Dzięki pięknej słonecznej pogodzie spędziłam poniedziałek na działce.
Poprzycinałam przekwitnięte już marcinki. Wszystkie. Trochę plewiłam, bo zielsko sypnęło się dość gromadnie, a nie chciałabym, by się rozsiało. Tylko liści orzecha włoskiego od sąsiadki nie chciało mi się zgrabiać. Orzechy pozbierałam, ale są takie malutkie, że przerzuciłam je za siatkę do właścicielki. Sąsiad z naprzeciwka ma ładniejsze, duże i sam dla nas nazbierał.
Wcześniej zerwał i przyniósł ponad trzy kilogramy owoców pigwowca, a jeszcze wcześniej kilka kilogramów czereśni. Mając takiego sąsiada, nie trzeba niektórych drzew i krzewów owocowych uprawiać.
Działka pustoszeje coraz to bardziej i - choć rozjaśniona słońcem - nie robi miłego wrażenia. Kwitną wprawdzie jeszcze niektóre rośliny, ale one tylko odrobinę urozmaicają szarobure otoczenie. Nie lubię swojej działki w takiej szacie.
Misia również nie uznaje takiej pustki i nawet nie opuszcza własnego terytorium, nie jest już zainteresowana dalszymi wycieczkami.
Jagusiu - odnoszę wrażenie, że minęły czasy, gdy obecność na cmentarzu 1. listopada traktowano jako pokaz mody czy bogactwa. Już od kilku lat inaczej zachowują się ludzie. Może dlatego, że przeważają młodzi, którzy wyżej cenią sobie spotkanie z rodziną przy mogiłach swoich bliskich niż popisywanie się przed znajomymi. Tak przynajmniej jest w mojej rodzinnej parafii. Wiejskiej.
Kolorową jesień mam w mieście, natomiast na działce liście na drzewach jeszcze w znakomitej większości zielone, gdzieniegdzie tylko dają się dostrzec przebarwione.
Też mi się marzy ciepła jesień, ale jakoś nie wierzę, by to marzenie zostało spełnione. A jeszcze teraz wieczory taaakie długie!
Staramy się dbać o zdrowie, unikamy skupisk ludzkich. Dziękuję

i tego samego Wam życzę.
Marysiu - w mieście jesień już bardzo kolorowa, jednak na działce liście jeszcze zielone. Zapewne dlatego, że tam chłodniej.
Bawełniana róża to odmiana hibiskusa. Skusiłam się po przeczytaniu kilku jej opisów.
Zaciekawiła mnie Twoja wzmianka na temat lilii himalajskiej.
To
mówisz, że barbulę trzeba osłonić na zimę. Dziękuję

, bo z tego co o niej czytałam, wynikało, że jest mrozoodporna.
W tym roku większość roślin kwitła marnie, a były i takie, które w ogóle nie zakwitły.

U mnie nie kwitła goryczka, wielosił...
Misia ma zdrowy pyszczek, jakiś czerwony listek leżał za nią, a na zdjęciu wyszło jak wyszło.
U mnie driakwie są bezobsługowe i nawet
zimą-niezimą tworzyły pąki. A co jeszcze ciekawsze, ta wysoka zakwitła dopiero, gdy sobie o niej przypomniałam i przeniosłam ze zbyt ciasnego miejsca na luźniejsze.
Dziękuję za dobre życzenia

i Tobie również życzę słonecznych jesiennych dni

oraz zdrówka dla całej rodzinki.
Ewuniu - driakiew, zwłaszcza ta niska to niezła terminatorka.

Nawet zimą potrafiła wytworzyć pąki, by zakwitnąć wczesną wiosną. Teraz powtarza i ciągle jeszcze ma dużo pąków.
Pojedyncze roślinki kwitną, ale ogólny widok działki już, niestety, jesienny.
Halszko - mam kilka odmian ciemierników, a ten to mój nowy nabytek, właśnie cuchnący, którego jeszcze nie miałam, stąd moje pytanie. Dziękuję.
To prawda, że mam szczęście mieszkać w otoczeniu drzew, krzewów i kwiatów. Przed moim blokiem jest duży skwer obsadzony kwitnącymi non-stop różami, a deptak otoczony jest roślinami kwitnącymi w różnych porach, zaś wokół nich rozciągają się zieloniutkie trawniki. Bardzo lubię to swoje miejsce na ziemi.
My też mamy dwa cmentarze, na szczęści położone w niewielkiej odległości od siebie i oba załatwimy w jeden dzień.
Dziękuję pięknie za dobre życzenia, które z całego serca odwzajemniam.
Kilka migawek z dzisiejszej działki.

Dzwonek 'Pink Octopus' ma zamiar jeszcze zakwitnąć.

Ostatnie kwiatki białej jarzmianki. Dwie łodygi kwiatowe ścięłam.

Akant buduje piąty pąk. Ciekawe, czy zakwitnie.

Kobea tworzy mnóstwo nowych pąków.

Liliowiec - czekoladowy pajączek też wyprodukował nowe pączki, jednego właśnie rozwija.
A teraz idziemy na maliny.
Słodkich snów, Kochani. 