Pozwólcie, że dzisiaj zacznę od odpowiedzi, bo mam malutko czasu. Rozpisywać będę się innym razem

.
Danusiu dziękuję

za nie w pełni zasłużone miłe słowa

. Z sąsiadami jest ten problem, że jak na razie ani z jednej ani z drugiej ich nie mam. Z jednej jest pole uprawne, z drugiej zapuszczona działka pełna chwastów. Nieraz w tle widać takie suche badyle wysokości 170 cm, Pokrzyw jakoś się pozbyliśmy, ale reszta jest poza naszym zasięgiem.
Danusiu tak naprawdę to sama nie wiem od kiedy można ją nazwać ogrodem. Działkę kupiliśmy zaraz po ślubie, czyli ponad 30 lat temu

.Jak ten czas leci

Pamiętam jak pojechaliśmy ją oglądać, rosło na niej zboże, jesienią zostało już tylko ściernisko a wiosną sfinalizowaliśmy zakup.
Ile wywieźliśmy taczek perzu, tego nikt chyba nie jest w stanie zliczyć. Działka przechodziła różne losy z początkowo typowo użytkowej czyli warzywno-sadowej, pomalutku stawała się wypoczynkową.
Sam szkielet ogrodu, czyli drzewa, krzewy, powstał kilkanaście lat temu, natomiast obecny kształt powstawał mniej więcej od roku 2010.
W trakcie budowy domu znowu trzeba było co nieco pozmieniać, natomiast róże, bo te chyba najbardziej Cię interesują

kupuję w większych ilościach od 2012 roku. Mam oczywiście starsze, te które przetrwały wszystkie burzliwe momenty zajmują w moim sercu szczególe miejsce i najbardziej odczuwam,kiedy z różnych powodów wypadają. W tym roku pożegnałam Mount Shastę z ogromnym żalem, bo była jedną z pierwszych w moim ogrodzie.
Osobiście mogę powiedzieć, ze angielki u mnie czują się bardzo dobrze i chyba są najpiękniejszymi różami w ogrodzie, a miałam te same obawy co Ty, przed ich zakupem. Jak nie spróbujesz, nie będziesz wiedziała.
Alegoria mój "kapelusik" niezbyt głęboki, ale chyba coś tam specjalnie dla Ciebie jeszcze wygrzebię, przynajmniej będę się starała

.
W takich samych kolorkach jak Doktorek mam jeszcze Munstead Wood, obecnie kwitnie i W.Shakespear , wielkie krzaczysko cały w pąkach, na dniach będzie puszył się jak paw, pokazując swoje cudne kwiaty. No i doszła jeszcze jedna angielka,prawdopodobnie Fisherma's Friend, ale tę już widziałaś. Widzisz zapomniełam o LD Braithwaite

o ogromnych szkarłatno-czerwonych kwiatach
Karolinko, szkoda czasu na zapisywanie, ja piszę, piszę a jak co do czego przychodzi i tak zamawiam całkiem nowe, bo akurat wpadły mi w oko w szkółce.
Karolinko Rhapsody dla CIebie, na pewno będziesz z tej różyczki zadowolona. Oczaruje Cię od pierwszego kwiatuszka, którego zobaczysz.
Lucynko, to mnie zaskoczyłaś, byłam pewna , że to Peace. dziękuję i życzę byś była zadowolona z dwóch pozostałych, bo na widok kwiatów Jubilee Celebration zawsze mocniej bije mi

, myślę,że i Tobie również.
Jagna dla Rhapsody to dobre miejsce, ma wówczas piękny kolor a delikatne płatki nie za bardzo lubią silne słońce. Zbyt kocham swoje róże, bym mogła je komukolwiek odsprzedawać, co najwyżej z czystej przyjaźni podarować. Z marketówkami różnie bywało, ale te z Auchan

Princess Of Infinity to miniaturka, sama miałam wątpliwości, czy przeżyje w ogrodzie. W końcu niczym nie ryzykowałam w doniczce żyłaby jeszcze krócej. W ogrodzie sprawdza się znakomicie, chociaż późno zaczyna kwitnienie, to kończy je dopiero z pierwszymi mrozami.
Masz rację wszystkie moje róże są skatalogowane, mogę w każdej chwili pozachwycać się każdą z osobna, ewentualnie podzielić się ich fotkami z Wami, co czynie zawsze z ogromna przyjemnością.
Jadziu trwałość kwiatu jest chyba troszkę zależna od wilgotności gleby, jak różyczki mają pod dostatkiem wilgoci to i dłużej utrzymują kwiat. Ja mam tak w przypadku Reine des Violettes, ale była systematycznie podlewana, teraz już pozostawiona sam sobie gorzej radzi sobie z utrzymaniem kwiatu a i one same nie są tak urodziwe jak wcześniej. Ano niech się spełniają nam wszystkim jak najczęściej i wszystkie bez wyjątku
Tradescant niestety nie mam, chyba, bo jeszcze mam wątpliwości co do jednej austinki, ale myślę jednak, że to nie ona.
Zdjęcia wstawię po południu, teraz tylko do potwierdzenia podejrzanego

Pilgrima?
Tolinko wielkie dzięki

. Pilgrima też zamówiłam u Wioli, ale niestety nic z niego nie będzie. Cieszę się więc, że trafił mi się w marketowych kartonikach. Żałuję, że nie możesz teraz mnie odwiedzić, ale rozumiem.
Różyczki wyślę Ci w poniedziałek.
Tolinko po południu wstawię zdjęcie już rozwiniętej różyczki, może ją rozpoznasz, to jedna z Twoich patyczków

.
