Syringa pisze:To czego nie tknęła jeszcze moja ręka to nie sa żadne romantyczne zagajniki, łąka czy zarośla - to jest UGÓR, a to na tym terenie oznacza, że jest to obszar porośniety półtorametrowym chwastem z niewielka domieszka jakiejś trawy, głównie perzu
A czy ty myslisz kobieto ze cala reszta nas wpakowala sie do urzädzonych rekami najbardziej znanych projektantöw wymuskanych ogrodöw?
Pewnie tacy tez sä, ale mala jest szansa spotkac ich na forum. Serwis do nich przyjezdza, posieje, posadzi, przytnie i opryska. I pewnie nawet nie wiedzä za bardzo co u nich rosnie. Wazne ze gra formä i kolorem. Zaplacili, to majä
Wiekszosc z nas to pasjonaci i nie dziwne nam sä chwasty.
Ilosc konteneröw smieci jakie wywieziono ode mnie przerosla oczekiwania wszystkich, poza zacierajäcym rece wlascicielem firmy wywözkowej. Na komposcie mialem welne mineralnä, wiadra, mlotki, gruz, folie we fragmentach, dwie rolki wykladziny dywanowej i dachowe plyty z eternitu. To byla taka göra o podstawie 4 metröw, wysoka na dwa, majestatycznie zarosnieta pokrzywami.
I mimo ze jestem zdrowy nie zrobilem porzädku w ogrodzie od razu, bo mi sie dach w na glowe walil, a kominy nawet nie mialy sily zawolac o pomste do nieba, bo gardla mialy zapieczone sadzami i gniazdami. I od tego musialem zaczäc.
Szczerze möwiäc poza terenem gdzie uprawiam rosliny dla zysku, to mam kawalek przy domu jako tako zrobiony i walcze o panowanie nad nim z psami. Bo te cholery nie dadzä sie ukierunkowac na kopanie w chwastowisku. Najlepiej wywalic dziure na srodku trawnika i obsikac bukszpany. Wtedy frajda jest najwieksza.
Chwasciory latem i jesieniä (nawloc wszedzie, trawa po pachy wszedzie, podagrycznika cale lany) wyglädaly zjawiskowo. Nawet sobie pomyslalem ze niesamowita ilosc mieszczuchöw placi grube pieniädze zeby takie widoki podziwiac przez tydzien czy dwa, a ja mam to za darmoche.
Ale spoköj mam? Mam. Säsiedzi w gary nie patrzä? No nie patrzä.
A najwieksza frajda jest z tego ze sobie po kawalku cos tam odgruzuje, odchwaszcze, posieje, posadze i miejsce zaczyna byc takie jak sobie wymyslilem. Zaczyna, ale nie znaczy ze jest. Zresztä jak juz bedzie tak jak wedlug mnie byc powinno, to pewnie sprzedam to wszystko jakiemus wygodnickiemu nowobogackiemu i kupie kolejnä ruine, bo ja po prostu lubie takie wyzwania, a na nieruchomosci stracic sie nie da. Chyba ze sie spali, albo wyleci w powietrze. Chociaz bioräc pod uwage stan domöw jakie kiedykolwiek nabylem, trafniej byloby stwierdzic ze mogly sie zapasc pod ziemie.
A w Twoim przypadku jeszcze okolica. No nie powiesz przeciez, ze jezdzilas po kilkaset kilometröw zeby pofocic te widoczki.
Docen to, bo wiekszosc ludzi tego nie ma. To jest jeden ze skarböw ktöre masz do dyspozycji. A ogrödek po kawaleczku nabierze Twojego charakteru, tylko nie porywaj sie z motykä na slonce. Gmeraj niä w ziemi w tempie dla Ciebie najlepszym.
Kraköw podobno tez nie od razu zbudowano, a ladny jest.
A poza tym takie wysokie chwasty letniä porä, cykanie swierszczy, stojäcy i lekko drzäcy upal, z oddali jakis glos dzieciola. I postac z glowä odchylonä do tylu, pijäca lapczywie wode z butelki przeswietlonej sloncem.
Czy to nie podniecajäce?
