Emo, ja bym wcale nie cięła.
Angielki podobnie , jak stare, nie przepadają za sekatorem.
jeśli baaaaardzo MUSISZ ją ciąć, to wytnij tylko krzyżujące się pędy.
I absolutnie nie ruszaj zeszłorocznych długopędów!
Na nich ukażą się teraz kwiaty.
Weno, proponowałabym radykalne cięcie, jak pnących sztywnołodygowych.
Opcja I.
Przy samej ziemi, wycięcie najstarszego i najgrubszego pędu.
W tym roku, po nawiezieniu, powinien ukazać się nowy, czerwony długopęd.
Pozostaną Ci 4 stare pędy szkieletowe.
Każdą boczną gałązkę na nich, skróciłabym na 2-3 oczka.
W kolejnym roku, usunęłabym kolejny stary pęd szkieletowy.
Opcja II.
Cięcie wiosenne odmładzające ale tak, jak parkowych.
Tzn. co roku jeden najstarszy pęd szkieletowy,
a z korony, tylko skrócenie pędów o 20-30%, a wycięcie wyłacznie krzyżujących się i chorych.
Ty- wybierasz opcję.
Po cięciu - konieczne nawożenie, żeby RU miała materiał budowlany na
odtworzenie korony. Optymalnie ze 4 łopaty obornika, lellko przykryć dokoła korzenia,
i garść potasu lub polifoski z Mg
( może być też nawóz do pomidorów - mało azotu, a dużo potasu i mikroelementów, w tym Fe.).
P.S.
U nas teraz mrozik. Forsycja nawet nie nabrzmiała.
