
Wczoraj dzień był dobry do pracy na działce, wykorzystałam go więc do oporu. Po powrocie nic mi się już nie chciało, dlatego też dzisiejszy dzień poświęciłam na sprawy domowe i urzędowe. Wszystko załatwione na tip-top, wobec czego jutro jedziemy na grzyby. Mam nadzieję na dobry zbiór, ale jeśli oczekiwanie się nie ziści, to też nic się nie stanie, bo kontakt z lasem to sama przyjemność.
Ponieważ biegałam trochę po mieście, to nie mogłam przejść obojętnie obok ogrodniczego, w którym można było oczopląsu dostać z powodu ogromnej ilości cebulek różnego autoramentu. Skupiłam się jednak na jednym regale i przyniosłam dziesięć hiacyntów po półtora zeta za sztukę. Przeszłam się też między stoiskami z sadzonkami roślin, gdzie królują hortensje, ale nic stamtąd nie wyniosłam, ceny mi się nie podobały.
Ewuniu - ewita44 - miło mi Cię powitać w moim wątku.

Pięknie dziękuję za takie miłe słowa pod adresem moich roślinek. Perowskia to bardzo wdzięczna roślina, będziesz z niej zadowolona, a pierwsze kwiatuszki słusznie podbiły Twoje serduszko.

Aniu - Ty zawsze potrafisz lać miód na moje serce, chwaląc kwiatuchy, za co serdeczne dzięki.

Niestety, wilce są jednoroczne i nigdzie nie znalazłam informacji, jak z nim postępować, by za rok znowu zdobił działkę. Nie kwitnie, więc nasion nie będzie i tak sobie pomyślałam, że może zrobić jakieś sadzonki, tylko czy uda się je przez zimę przetrzymać...Kupiłam sadzonkę na ryneczku z informacją, że to nowość na rynku.
Mam dwie odmiany trojsklepki, druga też jeszcze nie zakwitła.
Moja kobea szaleje i okryła całą pergolę, ale w tym roku wyprodukowała tylko jedną torebkę nasienną, widocznie nietoperze omijają moją działkę z jakiegoś powodu.

Pozdrawiam wzajemnie równie cieplutko.

Danusiu - M ma różniste gołąbki, ale nie wszystkie chcą pozować.
U mnie podlało solidnie, a dzisiaj jeszcze pokropiło, dlatego liczę na udane grzybobranie.

Szkoda, że od razu nie wsadziłaś trójsklepki do gruntu, na pewno zakwitłaby. Ja też mam jedną sadzonkę nową, od znajomej z działki, ale choć była maleńka, wsadziłam do gruntu, wypuściła dwie łodyżki i na każdej są pąki, a to oznacza, że będzie kwitła.

Marysiu - ten gołąbek to jeden z wielu w mężowskiej gromadce, tylko on dotąd jakoś nie zechciał zapozować. Są jeszcze inne, których nie udało mi się obfocić.
Ciemnolistnego wilca kupiłam, a niebieski sam się zasiał. Miałam takie przed dwoma laty, widocznie nasionka się zawieruszyły.
Wielosił to jakaś mocno chimeryczna roślina. Nie dość, że słabo przyrasta, to jeszcze nie zawsze zakwita, ale podoba mi się nawet bez kwiatków, jest bowiem dość ozdobny z samych listków.

Arizemę już wysiałam i czekam, co z tego wyniknie. Część nasionek zostawiłam i będę tak eksperymentowała do skutku bądź całkowitej porażki. Póki co wokół miejsca, na którym rok w rok pokazuje się arizema, zrobiłam taki niby-płotek, przesadziłam pierwiosnka lekarskiego, który może jej nawet nie przeszkadzał, ale jednocześnie nie pozwalał na rozrost. Na zimę okryję to miejsce, bo jednak wcześniej ów pierwiosnek dawał trochę ciepełka. Tyle lat miałam takiego rarytaska i tyle lat moja ignorancja tłamsiła go, bo kwiatek mi się nie podobał.

Muszę zajrzeć do Ciebie, bo mam nadzieję, że pochwaliłaś się bądź pochwalisz, jakie roślinki sobie zafundowałaś. Nic tak nie poprawia nam humoru jak nowe nabytki ogrodowe.

Buziaki odwzajemniam


Maryniu - miło mi, że jednak nie zaszyłaś się w domowych pieleszach i trzymasz rękę na pulsie. Dziękuję za to i za wszystkie ciepłe słowa.

Soniu - dotąd jedynie zbierałam nasiona z dalii, w tym roku postanowiłam wypróbować piwniczkę zrobioną przez M pod gołębnikiem i postaram się przechować karpy dalii. Na wszelki wypadek nasiona też zbieram.

Jeśli dobrze pamiętam, przesadzałaś swojego hibiskusa, zapewne dlatego nie zakwitł. Wiosną mój zostanie przesadzony, bo M chce na jego miejscu wsadzić brzoskwinię, którą wyhodowałam z pestki i już dojrzała do umieszczenia na stałym miejscu.
U nas onętek też nazywany jest kosmosem, ale i motylkiem z uwagi na jego kwiatki bujające się na wietrze jak motylki. Najwięcej działkowców mimo wszystko mówi o nim "chłop".
Gdyby nie gołębie, nie pbyłoby u mnie aż tyle smagliczki, chętnie uprawiałabym na ich miejscu inne roślinki, ale nie mam serca pozbawiać ptaków ich przysmaku.

Ja też dawno nie piekłam szarlotki, może dlatego tak za mną "chodziła", że ją wreszcie popełniłam.
Słońce i ciepełko przygarniam, bo ostatnio ich mało i odwzajemniam, by i Ciebie ogrzało.


Beatko - onętek jest jeszcze nazywany motylkiem ze względu na lekkość bujających na wietrze kwiatków, natomiast po raz pierwszy spotykam się z nazwą 'Warszawianka'.
Ten niebieski wilec to przechował swoje nasiona w gruncie przez dwa lata. Miałam go przed dwoma laty, w ubiegłym roku nie pokazała się ani jedna siewka, w tym roku nie tylko wykiełkował, ale urósł i zakwitł. Późno bo późno, ale może to i dobrze, bo akurat teraz coraz mniej kwitnień.

Pozdrawiam wzajemnie cieplutko.
















A na studni szaleją rośliny, których nawet nazwać nie potrafię.



Dobrej nocy, kochani, a środę niech Wam słoneczko ozłoci.