
Juki, draceny i inne- odmładzanie,rozmnażanie cz.1
Witaj Rokitnik,
A czy obserwujesz wzrost nowych rozetek? Bo ja mam wrażenie, że moje od wielu tygodni nic nie drgnęły... Podobnie u juczki - jedna rozetka wprawdzie ładnie rośnie, ale dwie pozostałe jedynie wystawiły czubeczki wielkości łebka szpilki i tak wegetują - ani schną ani rosną
Pozdrawiam,
Iza
A czy obserwujesz wzrost nowych rozetek? Bo ja mam wrażenie, że moje od wielu tygodni nic nie drgnęły... Podobnie u juczki - jedna rozetka wprawdzie ładnie rośnie, ale dwie pozostałe jedynie wystawiły czubeczki wielkości łebka szpilki i tak wegetują - ani schną ani rosną

Pozdrawiam,
Iza
Wspomniane wcześniej rozetki wegetują nadal w niezmienionej zahibernowanej postaci
Biorę za dobrą monetę fakt, że przynajmniej nie schną i tej myśli będę się trzymać, póki co...
Ale oto u innej draceny, którą to umyśliłam sobie upiększyć poprzez odmłodzenie, zaczęły się ujawniać dwie rozetki - niestety centralnie na środku pinka
Średnio mi się to podoba... Czy można jakoś zastymulować pojawienie się następnych, mając oczywiście nadzieję, że wzejdą bliżej czubka rośliny? Na przykład przycinając pinka o kolejne 2-3 cm? Czy lepiej pozwolić najpierw roślinie się zregenerować?
Pozdrawiam,
Iza

Ale oto u innej draceny, którą to umyśliłam sobie upiększyć poprzez odmłodzenie, zaczęły się ujawniać dwie rozetki - niestety centralnie na środku pinka

Pozdrawiam,
Iza
Witam. POMOCY wzywam!!!
Nie wiem, co się dzieje i co jest nie tak. Ja przez te draceny rozum stracę. 
Pnie, które tak mnie cieszyły, umarły. To są te draceny, które w kwiaciarni marniały i dostałam je, bo na śmietnik były przeznaczone. Ten mniejszy od początku trochę mi się nie podobał, bo był miejscami miękki, ale mimo to wypuścił 1 rozetę. Ten większy miał 1 rozetę ok. 3cm i dwie takie malutkie 0,5cm. Myślałam, że odżyły, a tu dziś zobaczyłam, że większy pień też miękki się robi od dołu. Wykopałam go i zobaczyłam korzenie w takim stanie

Wszystko zgniłe. Sadziłam ten pień 1.04 i wtedy miał ładne korzenie. Czubki i liście natomiast gniły, ale myślałam, że jeśli je obetnę, to uratuję kwiatka. O co chodzi? Dlaczego wszystko mi zgniło? Na 100% nie zalałam - wodę dostarczałam od podstawka (z biohumusem) lub zraszałam podłoże w doniczce. Ziemia nigdy mokra nie była. Ziemia świeża, dla dracen, zmieszana z perlitem.
Mały pień nie miał ani jednego korzenia i go wywaliłam. Nie wiem, czy ten duży też wywalać, czy obcinać w połowie i ukorzeniać.
Jeszcze gorsze jest to, że tydzień temu na pocieszenie po ostatnich stratach kupiłam dużą i piękną dracenę (z tej samej zaprzyjaźnionej kwiaciarni).

Przesadziłam ją 5 dni temu do ziemi dla dracen z perlitem, nie podlewałam (nowa ziemia jeszcze nie przeschła). Dziś zobaczyłam, że małe listki (te najstarsze) żółkną. O co chodzi? Pewnie nie ukorzeniła się jeszcze w nowej ziemi. Też mi cała zgnije i padnie?
Załamana jestem. Najbardziej na świecie podobają mi się draceny tej właśnie odmiany, ale WSZYSTKIE mi padają. Inne rośliny (daktylowiec, zamiokulkas, anturium, inne, ktrych nazw nie znam, nawet draceny lucky bamboo i yellow coast) rosną jak dzikie, a te gniją. Coś ze mną nie tak jest? Ziemia zła? Promieniowanie antydracenowe?
Błagam. Pomocy!


Pnie, które tak mnie cieszyły, umarły. To są te draceny, które w kwiaciarni marniały i dostałam je, bo na śmietnik były przeznaczone. Ten mniejszy od początku trochę mi się nie podobał, bo był miejscami miękki, ale mimo to wypuścił 1 rozetę. Ten większy miał 1 rozetę ok. 3cm i dwie takie malutkie 0,5cm. Myślałam, że odżyły, a tu dziś zobaczyłam, że większy pień też miękki się robi od dołu. Wykopałam go i zobaczyłam korzenie w takim stanie

Wszystko zgniłe. Sadziłam ten pień 1.04 i wtedy miał ładne korzenie. Czubki i liście natomiast gniły, ale myślałam, że jeśli je obetnę, to uratuję kwiatka. O co chodzi? Dlaczego wszystko mi zgniło? Na 100% nie zalałam - wodę dostarczałam od podstawka (z biohumusem) lub zraszałam podłoże w doniczce. Ziemia nigdy mokra nie była. Ziemia świeża, dla dracen, zmieszana z perlitem.
Mały pień nie miał ani jednego korzenia i go wywaliłam. Nie wiem, czy ten duży też wywalać, czy obcinać w połowie i ukorzeniać.
Jeszcze gorsze jest to, że tydzień temu na pocieszenie po ostatnich stratach kupiłam dużą i piękną dracenę (z tej samej zaprzyjaźnionej kwiaciarni).

Przesadziłam ją 5 dni temu do ziemi dla dracen z perlitem, nie podlewałam (nowa ziemia jeszcze nie przeschła). Dziś zobaczyłam, że małe listki (te najstarsze) żółkną. O co chodzi? Pewnie nie ukorzeniła się jeszcze w nowej ziemi. Też mi cała zgnije i padnie?

Załamana jestem. Najbardziej na świecie podobają mi się draceny tej właśnie odmiany, ale WSZYSTKIE mi padają. Inne rośliny (daktylowiec, zamiokulkas, anturium, inne, ktrych nazw nie znam, nawet draceny lucky bamboo i yellow coast) rosną jak dzikie, a te gniją. Coś ze mną nie tak jest? Ziemia zła? Promieniowanie antydracenowe?
Błagam. Pomocy!
Pierwszy pinek moim zdaniem do wyrzucenia a ziemia wygląda na bardzo mokrą, pamiętać trzeba że gołe pinki nawet jak maja korzenie a nie mają części zielonej należy podlewać małymi dawkami wody i nie częściej jak co dwa tygodnie inaczej zgniją jak w Twoim przypadku, korzenie po prostu nie asymilują wody do tego dochodzi wcześniejsze zalanie w kwiaciarni pewnie i ot efekt, co do drugiej draceny z wodą nie szalej ziemia niech całkowicie przeschnie na typowy popiół bym powiedział, dolnymi listkami się nie łam zawsze dracena po zmianie warunków nim się zaaklimatyzuje może stracić kilka liści tym bardziej odmiany szerokolistne. 

Dziękuję, niezawodny Czarodzieju.
Kurczę, kto napisał, że draceny są "łatwe w uprawie"? Ta ziemia faktycznie mokra była, bo po Twoim ostatnim poście (15.05) po raz pierwszy podlałam ją; wcześniej sucha jak popiół była najczęściej. Na dole pod korą, która odeszła od pnia, żyły takie malutkie (0,5mm) skaczące, białe robaczki.
Pień ucięłam i taki w środku jest (większość jasna, część ciemniejsza)

Do kosza czy do wody?
A propos 2 draceny. Naprawdę myślisz, że się ukorzeni w nowej ziemi? - dość dokładnie usunęłam całą poprzednią ziemię i niemal czyste korzenie wsadziłam do nowej. Będę ją podlewać tak jak zamiokulkasa - może przetrwa.
Pozdrawiam mimo żałoby.
Karolina
Kurczę, kto napisał, że draceny są "łatwe w uprawie"? Ta ziemia faktycznie mokra była, bo po Twoim ostatnim poście (15.05) po raz pierwszy podlałam ją; wcześniej sucha jak popiół była najczęściej. Na dole pod korą, która odeszła od pnia, żyły takie malutkie (0,5mm) skaczące, białe robaczki.
Pień ucięłam i taki w środku jest (większość jasna, część ciemniejsza)

Do kosza czy do wody?
A propos 2 draceny. Naprawdę myślisz, że się ukorzeni w nowej ziemi? - dość dokładnie usunęłam całą poprzednią ziemię i niemal czyste korzenie wsadziłam do nowej. Będę ją podlewać tak jak zamiokulkasa - może przetrwa.
Pozdrawiam mimo żałoby.
Karolina
Kurczę, u mojej draceny też tak było w przypadku tego najmniejszego pinka - ku mojej radości wypuszczał nowe rozetki, mimo iż jeszcze wtedy posiadał stare, ale niestety wszystkie kończyły szybko swoje krótkie żywoty, zanim na dobre się rozwinęły. I na koniec sam pieniek wziął i się wykończył
Dwa większe wciąż chyba walczą, ale ani na milimetr nie urosły. Czy to może oznaczać, że i te wkrótce wyciągną kopyta, albo raczej korzenie?
Pozdrawiam,
Iza

Pozdrawiam,
Iza
Może jakiś inny temat powinniśmy założyć, np. problemy zalanych i zgniłych dracen. Bo jeszcze nas Admin z tego wątku wyrzuci...
Izi: Ty też miałaś problemy dokładnie z taką draceną, jaką ja mam, prawda? Ta z kwiaciarni też na to umarła. Bardzo wrażliwe muszą być te draceny. Chyba sobie normalną jukę kupię - podobno bardziej wytrzymałe.
Dziękuję, Przemo. Mam nadzieję, że ta nowa mi nie umrze. Będzie miała sucho jak zamiokulkas. Ale po czym wtedy poznam, że ją zasuszyłam...?
Izi: Ty też miałaś problemy dokładnie z taką draceną, jaką ja mam, prawda? Ta z kwiaciarni też na to umarła. Bardzo wrażliwe muszą być te draceny. Chyba sobie normalną jukę kupię - podobno bardziej wytrzymałe.
Dziękuję, Przemo. Mam nadzieję, że ta nowa mi nie umrze. Będzie miała sucho jak zamiokulkas. Ale po czym wtedy poznam, że ją zasuszyłam...?
Ale myślisz Czarodzieju, że skoro rozety nie rosną to kaputną? W sumie też nie zasychają tak jak na tym zmarnowanym pinku...
A tak a propos mojego wcześniejszego zapytania o inną dracenkę, która wypuszcza dowcipnie rozetki na środku pinka? Co sądzisz np. o ciachnięciu ociupinkę, żeby wypuściła jeszcze ze dwie wyżej?
A tak a propos mojego wcześniejszego zapytania o inną dracenkę, która wypuszcza dowcipnie rozetki na środku pinka? Co sądzisz np. o ciachnięciu ociupinkę, żeby wypuściła jeszcze ze dwie wyżej?

Rokitnik, dokładnie z taką draceną mam mój problem. Tyle że ja mam większego doła, bo chyba to ja jej żywot skróciłam. Kupiłam śliczniutką, z gęstwą sterczących czuprynek i po kilku miesiącach zaczęła mi chorować. A wszystko zaczęło się od plamek na liściach i teraz to już sama nie wiem, czy to te plamki były powodem dalszych jej perypetii, czy też przypadkiem to ja zabiegami odnośnie plamek jej krzywdy nie zrobiłam
I wyobraź sobie, że po diagnozie Przema co do martwego pinka, zakupiłam jakiś czas temu w rozpaczy na zastępstwo dla owego denata, z myślą, że docelowo dosadzę go do dwóch większych, jak mi się wówczas wydawało dochodzących do siebie pniaków. O popatrz, tak wyglądała w dniu zakupu:

Wybrałam taką z zawiązką nowej rozetki, wielkości dosłownie łepka szpilki. I wyobraź sobie, że od tamtego dnia, dokładnie 05-go maja, cały czas wystaje tylko ten łepek szpilki! Załamka
Może ja jakaś lewa jestem...


Wybrałam taką z zawiązką nowej rozetki, wielkości dosłownie łepka szpilki. I wyobraź sobie, że od tamtego dnia, dokładnie 05-go maja, cały czas wystaje tylko ten łepek szpilki! Załamka

Rokitnik no aż tak jak zamioculcasa nie wolno ich traktować, najlepiej tak co 7 dni jak przeschnie ziemia wlać tyle wody by pojawiła się odrobina na podstawku i poczekać znów do przeschnięcia ziemi.
izi nie oznacza że kaputną po prostu roślina rośnie zapewne w system korzeniowy i dlatego rozety nie wystartowały jeszcze a co do poprzedniego pytania nic bym nie ciął. Pokaż ją.

izi nie oznacza że kaputną po prostu roślina rośnie zapewne w system korzeniowy i dlatego rozety nie wystartowały jeszcze a co do poprzedniego pytania nic bym nie ciął. Pokaż ją.

izi: Ładna ta dracena - nie uśmierć jej tak jak ja
Rozumiem, że wybierałaś taką, która ma dużo zalążków rozet. To, że juka czy dracena wypuszcza więcej rozet, to nie znaczy, że wszystkie wyrosną. Rozwija się tylko tyle, ile uda się roślinie "wykarmić" - 1-2, czasami 3. Reszta może latami pozostawać wielkości łebków od szpilki.
Opieram się doświadczeniach rodzinnych - mój ojciec kiedyś woził pnie dracen zielonych szerokolistnych z Azji (jakieś 20-30lat temu). W domu zawsze ogromne draceny stały, ale mama parę lat temu wszystkie wywaliła, bo patrzeć na nie nie mogła ;-) Wszystkie pnie jakoś się ukorzeniały, a potem rosły aż do sufitu, obcinane były, rozdawane znajomym - żadnych problemów. A u mnie giną jedna po drugiej. Chyba są słabsze i mniej wspólnego z naturą mają jak wszystko dziś.
Przemo: gdybym wlewała 1 raz w tyg. tyle wody, żeby przelać na podstawek, to miałyby bardzo mokro. U mnie w dużych donicach ziemia 2-3 tygodnie wewnątrz wilgotna jest (mimo że ma perlit). Mieszkam na wsi, dookoła stawy rybne, żaby, komary i lasy - wilgotno.
Pozdrowienia
Karolina
Rozumiem, że wybierałaś taką, która ma dużo zalążków rozet. To, że juka czy dracena wypuszcza więcej rozet, to nie znaczy, że wszystkie wyrosną. Rozwija się tylko tyle, ile uda się roślinie "wykarmić" - 1-2, czasami 3. Reszta może latami pozostawać wielkości łebków od szpilki.
Opieram się doświadczeniach rodzinnych - mój ojciec kiedyś woził pnie dracen zielonych szerokolistnych z Azji (jakieś 20-30lat temu). W domu zawsze ogromne draceny stały, ale mama parę lat temu wszystkie wywaliła, bo patrzeć na nie nie mogła ;-) Wszystkie pnie jakoś się ukorzeniały, a potem rosły aż do sufitu, obcinane były, rozdawane znajomym - żadnych problemów. A u mnie giną jedna po drugiej. Chyba są słabsze i mniej wspólnego z naturą mają jak wszystko dziś.
Przemo: gdybym wlewała 1 raz w tyg. tyle wody, żeby przelać na podstawek, to miałyby bardzo mokro. U mnie w dużych donicach ziemia 2-3 tygodnie wewnątrz wilgotna jest (mimo że ma perlit). Mieszkam na wsi, dookoła stawy rybne, żaby, komary i lasy - wilgotno.
Pozdrowienia
Karolina
Ojej, Karolina, ale fajnie miałaś
Ale jaka to strata tak wszystkie wyrzucić
Choć trochę rozumiem, bo moja siostra też nie znosi roślin z grubym pniem, w ogóle z pniem - świrnięta jakaś, no nie?
Ja uwielbiam duże rośliny a w szczególności draceny. Ale piszesz, że ukorzenione pnie rosły potem do sufitu - jak mniemam, puszczały rozety, które tak rosły, prawda? Bo chyba taki ucięty pień to nie urośnie już...? Czy się mylę?
A nową dracką będę się opiekować, ale nie wiem, czy one nie mają na mnie alergii
Przyznam, że parę razy miałam już jeden taki typ - tyle że to palma areka, której nie umiałam utrzymać. I choć z większością roślin nie mam problemu, albo raczej one ze mną
, to areki zawsze udawało mi się uśmiercić. Szczęście, że wszystkie były niewielkie, ale i tak mnie to gnębi 
Pozdrawiam,
Iza



A nową dracką będę się opiekować, ale nie wiem, czy one nie mają na mnie alergii



Pozdrawiam,
Iza