Smokini, ok. ubieram czarny mundur, maluję tybetańskie znaki na sztandarze
i siadam sobie z pejczem, pod baldachimem.
Będę kontemplowała Nietzsche'go w koncepcji Überblumen.
Bo bezdyskusyjna odporność mrozowa i lodowa angielek,
obróciła moją wiedzę różaną, do góry nogami.
Nie wiem na czym dr Chodun je szczepił ale zaczynam wierzyć,
że na sośnie arktycznej.
Grażynko, jukka zielona chyba trzyma się dobrze.
Dokładnie nie wiem, bo jest pół metra pod śniegiem ale odkopałam jej czubek i pod włókniną widać zielone.
I jeśli nie zgnije " serce" w rozecie, będzie ok.
Natomiast odmiany złote....
Dalo, taka zima, taka zima... oto , jak górskie przedwiośnie!
Cudne zdjęcie, takie pełne optymizmu i ciepła. :P
Moja kalifornijska, raczej nieświeża.
Anulko, przebiśniegi wyszły tam, gdzie odgarnęłam śnieg z nad Abrahama od Tessy. :P
Na resztę oj, poczekamy, poczekamy...
Ewuś/ Ave, Izulko taaa, ciesze się, w myśl zasady:
" Lekarz na pogotowiu, o stanie powypadkowym :
- Ależ proszę się nie martwić - dziecko żyje!
Oberwało mu rączki i nóżki, ale myśli, czuje i mówi".
