Liriope pisze:Dla mnie moje dzieci to skarb a moje zadanie to je chronić.
Jasne, mam nadzieję, że dla ogromnej większości ludzi ich dzieci to skarby i głównym zadaniem rodziców jest chronić je przed niebezpieczeństwem.
Szkopuł w tym, co rozumiemy przez hasło "niebezpieczeństwo" i jak bardzo chcemy rozbudować ten klosz, pod którym trzymamy swoje dzieci. Dla jednych rodziców niebezpieczne będzie każde dmuchnięcie zefirku na dwulatka (zapalenie płuc!!!), dla innych jazda na nartach to samo zdrowie (już dwulatki mogą przecie szusować po stoczku i ... słusznie ). Każdy rodzic decyduje o tym sam i każdy rodzic osobiście "buduje" sobie takie dziecko, na jakie sobie zasłużył
"Wyrzuciłem telewizor na śmietnik, a w radiu urwałem gałkę, tak aby nikt z rodziny nie mógł zmienić stacji i teraz jest tylko wasze radio u mnie w domu. I jestem naprawdę wolnym człowiekiem."
To nie lepiej było na czas kilku najmłodszych lat postawić wokół cisa gęstą siatkę? Oczko wodne też się zaraz nie zasypuje, bo dziecko idzie na świat? Ludzie zcasem ogadzaja je na kilka lat, albo pokrywają siatką. A zaraz wyciąć? W pewnym wieku dziecko musi zacząć rozumieć że świat nie jest zawsze przyjazny i bezpieczny. Tak jak w kuchni z gazem, z gorącą wodą, żelazkiem itd. Inaczej jak się w domu nie nauczy,przy pomocy bliskich, to gdzie ma się nauczyć?
Jak napisałam wcześniej każdy ma prawo do swego zdania, ja wyraziłam swoje.
Nie żałuje swojej decyzji, i gdybym miała to zrobic jeszcze raz to bym zrobiła.
Moje dzieci to nie króliki doświadczalne, więc ja nie będę ryzykować.
Każdy robi co uważa za dobre dla swoich dzieci i nie ma co tu porównywać jazdy na nartach do zjadania części trujących roślin.
Mam za małe dzieci więc do lasu czy na łąke same pójśc nie mogą.
A co do zezwolenia na wycinkę, to chyba takie drzewo musi spełniać odpowiednie warunki by było potrzebne.
Jeśli chodzi o zatrucia kretem, to danych nie mam ale rodzice opowiadają. Proszę popytać w kręgu swoich znajomych albo lekarzy ze szpitali. Znalazłam taki artykuła w necie http://miasta.gazeta.pl/rzeszow/1,34975,2200346.html
i podobnych artykułów jest więcej
Co do oczka wodnego ... małe dziecko może się utopić w 10 cm wodzie..
Dziecko jak to napisała Agape w pewnym wieku musi zacząć rozumieć że sa rzeczy niebezpieczne tylko jaki jest ten pewny wiek?? Latem mój młodszy synek miał skończony roczek i trzeba było cały czas mieć go na oku bo wszystko pchał do buzi. Wolałam nie ryzykować, roślina usunięta i dopóki moje dzieci nie podrosną będę uważać.
Takie informacje na temat cisa można znaleźć w necie.
Roślina trująca
We wszystkich częściach rośliny, oprócz osnówki, znajdują się duże ilości trujących związków, przede wszystkim taksyna. Zatrucia zazwyczaj przypadkowe. Objawy zatrucia dotyczą przede wszystkim układu krwionośnego i serca (spadek ciśnienia krwi, zaburzenia rytmu serca, migotanie komór). Zatrucia mogą okazać się śmiertelne, więc poszkodowany powinien znaleźć się jak najszybciej w szpitalu. Odwar z igieł był stosowany w niedociśnieniu krwi, lecz ze względu na toksyczność nie produkuje się preparatów z cisu.
i jeszcze ciekawostki
Oprócz czerwonej osnówki cała roślina zawiera silnie trujący alkaloid - taksynę ( uznaną za jedną z najbardziej trujących substancji świata )
Trujące właściwości cisa były znane już w starożytności - grecki lekarz Anazarby w I wieku a rzymski Galenusz w II wieku przestrzegali przed morderczą trucizną, a Galowie używali go do zatruwania ostrzy strzał.
Trzaby zjeść (po przeliczeniu) ok 50 igieł.
Bez pokrojenia na drobno i przyprawienia jakimś majonezem wydaje mi sie niewykonalne... chociaż jak kto się uprze..
Opisano przypadek ciężkiego zatrucia w celach samobójczych 120 igłami... odratowali niewiastę.
A w onecie właśnie jest informacja, jak 4-latka weszła do pralki a jej młodszy brat włączył pralkę. Dziecko zmarło.
Już jest zasugerowane, że przycisk włączania był za nisko i nie był zabezpieczony. Czy mając małe dzieci powinniśmy pozbyć się pralek? http://www.tvn24.pl/0,1584719,0,1,4_lat ... omosc.html
Witam.
Iiii lodówek chyba....trzylatek koleżanki ,w lato stulecia,pożałował biednego kociaka-...bo mu tak gorąco...wspomniała mama..-Włożył go do lodówki,mama odkryła to po kilku godzinach.
Zwierz na szczęście przeżył.Ale mógł przeciez tam zamknąć młodszą siostrzyczkę....gdyby miał...
A co do cisa,to nie wiem .Też przed laty słyszałem te ostrzeżenia o jego śmiertelnych osnówkach.I wierzyłem w to do czasu,aż znajoma powiedziała mi że jej dzieciaki sporo tego zeżarły iii nic się im nie stało.Tak,że teraz to już nie wiem jak to jest.
Z roślin niebezpiecznych,to rzeczywiscie zwracałbym uwagę głównie na te z trującymi owocami,bo to może być silna pokusa ,nawet dla starszych mimo zakazu.Tak mi się wydaje.
Hej.
bo właśnie ta osnówka nie jest trująca, ( jako jedyny element cisowy nietrujący), ale jak ktoś wyżej napisał,
należy zjeść sporo igieł cisowych żeby się zatruć, a nie wyobrażam sobie tego w przypadku dziecka
nie mylmy jednej rzeczy, branie do buzi i wypluwanie,
a jedzenie w ilościach faktycznie zagrażających życiu
ktoś kto wyrzucił cis z ogrodu, powinien, powyrzucać praktycznie wszystkie kwiatki z domu,
bo prawie większość jest trująca
W Angli żywopłotów cisowych dostatek, podejrzewam, że w setkach kilometrów mozna by liczyć.
Jakoś kłopotów z tego powodu z przyrostem naturalnym nie mają....
O tym jak dzieci będą zachowywały w ogrodzie,lesie,na łące decydują w dużej mierze sami rodzice.Z własnego doświadczenia wiem/córka 19 lat syn 4/,że zabranianie dziecku wszystkiego bo się wybrudzi,pokłuje,zje coś niewłaściwego do niczego dobrego nie prowadzi.Rodzic się stresuje,że ma rośliny trujące w ogrodzie ,a dziecko zaczyna się bać poznawać swoje najbliższe otoczenie ,a w rezultacie bardzo mało wie o otaczającym je świecie.Moja córka do dziś nie rozpoznaje wielu roślin powszechnie występujących .Boi się pędraków ,pająków i owadów.Jej zdaniem w ogrodzie mogłaby być tylko trawa.Wiem ,że to moja pełna obaw postawa doprowadziła do tego ,dlatego też mojemu synkowi od najmłodszych lat,a właściwie miesięcy pozwoliłam cieszć się tym ,że ma ogród.Jak zaczynał raczkować na trawie ,a pózniej chodzić podążałam za nim krok w krok.Brał do raczek róże rzeczy,trawę listki,dotykał igiełek zbierał gałęzie .Niektóre z nich próbował wkładać do buzi.Ale od tego jest rodzic ,aby od najmłodszych lat dziecku wytłumaczyć dlaczego nie powinno się brac do buzi ,a nie po prostu zakazywać.Nie wiem na ile syn rozumiał moje tłumaczenie wtedy ,gdy miał roczek czy dwa,ale chyba coś jednak do niego wówczas dotarło.Tłumaczyłam te same rzeczy nie raz ,ale może po kilkaset razy przez te cztery lata.
W moim ogrodzie mam sporo roślin trujących.Ale od momentu urodzenia syna nie pozbyłam się żadnej.Zrezygnowałam tylko z siania rącznika bo wiedziałam ,że zawiera strychninę a w to miejsce wysiewałam inne.
Mój syn wie już, że nie powinien wielu rzeczy wkładać do buzi,że są rośliny od których "bardzo boli brzuszek i trzeba jechać do szpitala" ,pozwalam mu je jednak wąchać lub dotknąć .Wie ,że w warzywniaku rosną roślinki i owoce, które można jeść/ umie je nawet nazwać/.Zawsze, gdy coś chce zerwać przychodzi i pyta czy może.Wie,że niektóre owoce zielone też mogą spowodować ból brzuszka i po prostu ich nie zrywa.Dla dzieci pomoc
w ogrodzie to wielka radość, a przy tym możliwość obserwacji na żywo. Rozwija
w bardzo szybkim tempie ich wiedzę o otaczającym świecie.Na podstawie własnego już doświadczenia wiedzą ,że powinny omijać pokrzywy ,uważać na iglaki bo to drażni skórę,nie zrywać jagódek bo mama mówiła że od nich boli brzuch/każde dziecko wie,że to nic przyjemnego/.Mój syn zna smak wszystkich warzyw i owoców rosnących w moim ogrodzie/córka do dziś nie chce tknąć wielu z nich/ ale wie,że można je zjeść po umyciu i w obecności mamy lub taty.Nie należy też.zbyt dużo mówić przy dziecku,że dana roślina jest trująca ponieważ to tylko przyciągnie bardziej jego uwagę.W przypaku małych dzieci zawsze powinna działać zasada ograniczonego zaufania i nie wolno dziecka pozostawić samego ,a wówczas rośliny trujące nie będą straszyć,a cieszyć oko dzieci i rodziców.Usuwanie roślin z najbliższego otoczenia nie zawsze załatwia sprawę,ponieważ te "zakazane " rośliny może spotkać w parku,na łące,czy w lesie.Z pewnością bardzej przyciągną one wówczas uwagę dziecka bo będą dla niego nowością i będzie chciało je poznać.Sama to przerabiałam- usuwanie przeszkód uczy tylko nasze dzieci nieporadności życiowej,a doświadczenie nabyte poprzez własną obserwację uzupełnione wiedzą rodziców rozwija nasze pociechy.
No tak ! Kiedys przerobilismy trujące fikusy, toksyczne chińskie róże i inne dziwne wynalazki !
Teraz trujące rośliny w ogrodzie ...
W zasadzie najlepiej posiać trawę - można jeść.
Bo większość roślin ogrodowych i domowych jest trująca, lub ma inne "ciekawe działanie".
Nie wiem kto pozostawia małe dzieci bez opieki same ? Chyba ktoś nieodpowiedzialny. Dziecko może też zjeść kamień i się zadławić, albo kawałek kory. Może je coś ugryźć, może upaść, spaść, wejść w ścianę, wydłubać sobie oko patykiem itd
wniosek :
Związać, a najlepiej nie mieć
Nigdy nie zapomnę zdziwnionej miny pewnej Holenderki, gdy spytałem się czy nie boi się o dzieci. W jej miejscowości prawie wszystkie domy są nad wodą, a tarasy dochodzą do kanałów. Spytała się czemu ma się bać ?
No coś ty, jeśli polejesz trawnik nawozem, albo środkiem chwastobójczym, to ja bym tej trawy raczej nie polecała do jedzenia. No chyba, że na tej samej zasadzie, co trujące grzybki, niby są jadalne, ale tylko raz
"Wyrzuciłem telewizor na śmietnik, a w radiu urwałem gałkę, tak aby nikt z rodziny nie mógł zmienić stacji i teraz jest tylko wasze radio u mnie w domu. I jestem naprawdę wolnym człowiekiem."
W Holandii i Danii ulice, uliczki, chodniki dochodzą do kanałów, i jakoś nikt się nie topi. U nas zrobiono by ustawę na ten temat i postawiono mnóstwo znaków zakazu, kar i strażników miejskich.
Nalewko, zimowe warzywa ze sklepu jemy z gorszymi świństwami, i musimy sobie jakoś z tym radzić