Moja córka kupiła rozsadę przez neta i też jej dwie padły na zgorzel...
Pelasiu, smutny jego los. Miałem ewidentną zgorzel na swoim. Właściwie to był pomidor w stadium terminalnym.Miał z 15 cm.
Wyrwałem go , uszczyknąłem część ze zgorzelą na dole i ponownie włożyłem w pogłębiony, prawie ten sam dołek.
Nie chciało mi się zmieniać , dezynfekować itp. licząc, że nic z tego nie będzie.
Zaskoczył mnie pozytywnie, wydobrzał i ruszył z kopyta, osładzając gorycz chwilowej porażki.
Rośnie w gruncie jak wszystkie inne. A na imię mu Kalman Słodki.
Inny pomidor, zagubiona sierota, której ziarenko wpadło do doniczki z kaktusem/pisałem czas jakiś o tym/, też po przejściach wegetacyjnych.
Przesadzony do doniczki, wyjątkowo złapał wigor i załapał się w pierwszej turze do gruntu przed długimi przymrozkami.
Niestety, wiadro plastikowe niewiele mu pomogło.Został ino kosztur, bez liści.Ale tliło się w nim jeszcze zielone.
Zostawiłem go, wierząc tym razem w jego determinację do życia.
Nie zawiodłem się, bo długo dochodził do siebie, wypuścił dwa pędy prawie spod ziemi. Ale jednak.
Dokumentuję mu żywot fotograficznie. Nieomieszkam zamieścić na forum. Niestety nie znam odmiany.
Powtarzam: pomidory to twarde zawodniki !
Czasem nadopiekuńczość gorsza od......
Pozdrawiam i życzę optymizmu w plonach.
