Sępolia (Fiołek afrykański) - pielęgnacja, rozmnażanie, problemy w uprawie, cz.4

[katkaR]

Dziękuję za pomoc! W takim razie się nie martwię

[aga123_87]

Witam, mam pytanie do doświadczonych złamał mi się listek który ukorzeniałam tak, że cała blaszka jest bez ogonka. W sadziłam do ziemi tylko ogonek czyli to co mi zostało.Czy taki kikutek bez blaszki da radę przetrwać dopóki nie pojawią się pierwsze listki ??

[Maciek13]

Może być ciężko. Bardziej opłacalne byłoby wsadzenie blaszki liściowej niż ogonka. Ale próbuj. Może się uda.

[baba]

Wracam po przerwie. Tym razem Was zapytam o porównanie łatwości / trudności uprawy klasycznych rozet i trailerów. Od dłuższego czasu staram się dogadać z Lituaniką i Pink mint. W zeszłym roku udało im się zakwitnąć, skromnie, raz i znowu stoją jak wryte. Pilnuję odpowiedniego podlewania, kupiłam odżywkę typowo do fiołków, podłoże odpowiednie, testowałam doświetlanie, teraz stoją na parapecie i nic. Same rozety też nie wyglądają... atrakcyjnie ;)
Pytanie do osób, które mają trailery i "zwykłe" rozety - czy trailery faktycznie są dużo bardziej kłopotliwe? Bo już stwierdziłam, że pomimo wielkiej miłości poddam się i kupię dorosłą klasyczną sadzonkę

[doras]

Z mojego doświadczenia wynika, że to właśnie trailery lepiej i szybciej się rozrastają i są mniej kłopotliwe. Miałam kiedyś Rob’s Wagga Wagga, teraz mam Rob’s Vanilla Trail i oba oba rosną dosłownie w oczach. W obydwu przypadkach na knocie na zachodnim parapecie.

[baba]

Ja zawsze byłam zakochana w trailerach i głównie je kupowałam. I faktycznie niby rosną ale jakoś nie umiem ich ogarnąć i zmobilizować do kwitnienia. Krzaki się rozrastają bezkształtne, nigdy nie wiem czy i które liście / rozety usuwać a co zostawiać. Z rok temu udało mi się jakoś zmobilizować do kilku kwiatków ale bardzo skromnie. Ostatnio je przesadziłam, odchudziłam, też wsadziłam na knoty i obserwuję. Ale już szukałam im nowego domu, mają ostatnią szansę

[doras]

Też mam okresy zniechęcenia, jeśli chodzi o fiołki. Zdarzało się, że całe towarzystwo pakowałam w karton i oddawałam w dobre ręce. Ale mijało kilka miesięcy i jakimś trafem nowe sadzonki trafiały na mój parapet.
Mnie zniechęcały choroby. Staram się jak mogę, dbam, zapewniam co trzeba, a tu przyplątywało się jakieś badziewie i wszystkie starania na nic. No ale miłość do fiołków mimo wszystko nie mija