@ Pelagia – kocham wilce. No ale to już wiesz. Kwiat cebulowy z pierwszej fotografii najprawdopodobniej nie ma polskiej nazwy. Skoro
Amaryllis belladonna nazywamy po polsku amarylisem, zaś
Nerine bowdenii nazywamy po polsku neriną, to pewnie krzyżówka tych dwóch gatunków, zwana naukowo
x Amarine tubergenii po polsku też pozostanie amariną. Pająk bardzo ładny. Póki mi do domu się nie pcha. Pomidor to jakaś samosiejka, która wyrosła w donicy, w której żona posiała w marcu maki wschodnie. Maki zgniły, a wyrósł pomidor. No a
Lobelia siphilitica również i mnie ubawiła setnie. Jest używana przez Indian w ziołolecznictwie i ponoć europejscy osadnicy w Ameryce coś źle zrozumieli, i próbowali nią leczyć kiłę – i taka nazwa już do niej przylgnęła. Jeśli chodzi o pełnego wilca: w 2019. i 2020. roku miałem taki oto wynalazek u siebie w ogródku (jest to odmiana Double Pink, kupiona u Holendrów z Tuinzaden – na opakowaniu opisana jako
Ipomoea tricolor, ale jeśli to jest ten gatunek, to ja jestem krasnoludem) :
Coś takiego masz? Zresztą… Dawaj fotki zamiast tylko o nim opowiadać!
@ Anabuko – polecam wilce gorąco, nawet jeśli są to rośliny kapryśne i potrafią nie odwzajemnić naszej miłości (właściwie tylko
Ipomoea purpurea jest absolutnym pewnikiem). No i dziękuję za uznanie w imieniu amariny.
Pozdrawiam!
LOKI