Pamiętam jak kilka lat temu też się strasznie pierniczyłem ze szczepieniem. Każde cięcie pod mikroskopem i z suwmiarką w ręce. Czujniki temperatury skorelowane z wentylatorami, komory lecznicze i inne egzorcyzmy i sam wiesz jaki był często skutek. Doświadczenie rodziło się w bólach i stresie. Teraz oberwanie liści właściwych podkładki - cyk, otwór - cyk, cięcie - cyk, wsunięcie - cyk, klipsik - cyk, pod butelkę - cyk.. i następny


Największy problem to odpowiednie skorelowanie w czasie wysiewów podkładek i arbuzów (z uwzględnieniem które wschodzą szybciej, a które dłużej) - niby wszystko już wiem co do dnia, a i tak czasem mnie zaskakują nawet pomiędzy I a II turą, gdy te same podkładki siane 10 dni później rosną wolniej o 2 dni w stosunku do tych pierwszej tury... arbuzy już wyrastają, a podkładki ciągle niegotowe

