może trochę odkopuję, ale widzę, że wątek nie jest zamknięty.
Przepraszam za moją niewiedzę i być może błahe pytania, ale naprawdę chciałbym pomóc moim roślinom.
Posiadam sansewierie, dracenę, kalamondynę, aloes oraz skrzydłokwiat od około miesiąca. Wszystkie rośliny rosną trochę dalej od okna, dlatego doświetlam je dwoma silnymi żarówkami (wiem, że to nie zastępuje słońca, ale nie mam innej możliwości na ten moment). Podlewam je zgodnie ze wskazaniami higrometru do gleby. Zapewniam im prawidłową wilgotność powietrza (50-60%). Po podlewaniu nadmiar wody oczywiście wylewam z podstawki. Na dnie wyłożyłem warstwę drenażu z keramzytu. Po 3 tygodniach za pomocą miernika pH do podłoża odkryłem, że pH ziemi może być za niskie jak na tego typu rośliny (zwłaszcza kalamondyna). Mimo tego, że profesjonalny miernik to z pewnością nie był, to postanowiłem obniżyć pH za pomocą wody z kwaskiem cytrynowym. Podlałem rośliny (oprócz aloesu) roztworem wody i kwasku. Po jakimś czasie (kilku dniach) zauważyłem na glebie biały osad, wykwit. Pojawił się na wszystkich roślinach (oprócz aloesu), zwłaszcza na sansewieri, dracenie i skrzydłokwiacie. Wygląda to trochę jak granulki, kryształki. Woda oczywiście przefiltrowana, nie powinna być zbyt twarda. Stwierdziłem, że to przez kwasek cytrynowy. Po następnych kilku dniach jednak stwierdzam, że ziemia zaczyna nabierać struktury przypominającej lekki mech. Nie jest to w moim odczuciu jeszcze ewidentny objaw pleśni, natomiast zmierza to chyba w tym kierunku. W dodatku mój skrzydłokwiat (który zazwyczaj pierwszy sygnalizuje nieprawidłowości) okazał swoje oburzenie poprzez oklapnięte liście w dolnej partii rośliny. Nie zauważyłem żadnych innych zmian np. brązowiejące liście, jednak chciałbym szybko zareagować. Czy Waszym doświadczonym okiem jest to początek infekcji grzybiczej? Czy powinienem przesadzić rośliny na nowo? Przesyłam zdjęcia dla lepszego podglądu.





