Nic nikomu nie wciskam. Odpowiedziałam na konkretne pytanie bo mam w tym doświadczenie. Przypominam - pytanie dotyczyło sansewierii (nieznanej odmiany) i ukorzenienia jej liścia w wodzie, a nie najlepszej metody rozmnażania sukulentów ogólnie. Sansewierii. Tylko i wyłącznie sansewierii. Za chwilę się pewnie dowiem, że polecam ludziom rozmnażanie w wodzie kaktusów czy jeszcze czegoś innego...
A ci nie-amatorzy to kto konkretnie? Ty?
Z całym szacunkiem, bo naprawdę nie chciałam tego pisać, ale napiszę bo sam się o to prosisz. Widziałam zdjęcia Twoich sansewierii i Twoje rośliny wyglądają przeciętnie, a nawet marnie. Co mnie wcale nie dziwi zważywszy na rady jakich udzielasz. Kiedyś się nawet zastosowałam i po kilku miesiącach musiałam przesadzić do dużo żyźniejszego podłoża. Owszem sansewierie w naturze rosną na glebach suchych i ubogich, ale jak dostaną lepsze warunki to rosną dużo lepiej i mnożą się szybko bez potrzeby ukorzeniania liści.
Ukorzenianie liści, niezależnie w czym, jest stratą czasu - np. tego liścia ze zdjęcia mogłam sobie darować, bo w ciągu roku roślina mateczna wypuściła dwa duże pędy, które mogłabym teraz odciąć i normalnie wsadzić w ziemię zamiast przez rok bawić się z liściem, żeby mieć roślinę, która najprawdopodobniej nigdy nie będzie wyglądać jak roślina mateczna.
Kiedyś może się zbiorę żeby zrobić zdjęcia sansewierii mojej mamy, które warunki mają dużo korzystniejsze zarówno jeśli chodzi o podłoże jak i podlewanie. Parę razy już się zbierałam, ale te okazy po prostu się nie mieszczą w kadrze takie są dorodne. Żeby je sfotografować trzeba by było je wynieść na na zewnątrz, a z uwagi na rozmiary nie jest to wcale takie łatwe. Mamy np. te same odmiany, kupowane na spółkę w marketach budowlanych jako ukorzenione liście. Jej rośliny są kilka razy razy większe od moich (te same rośliny pochodzące z jednej doniczki przypominam). Jak będę się mogła zajmować roślinami codziennie a nie raz na miesiąc to może moje też tak urosną. Ekspertami są ludzie, którzy potrafią wyhodować piękne rośliny, a nie ci, którym się wydaje, że są ekspertami.
Ryzyko? Z roślinami zawsze jest ryzyko. Robisz z tego dramę jakby zgniły liść to nie wiem jaka tragedia była. Ludzie zawsze będą eksperymentować czy Ci się to podoba czy nie. Jak chcą wypróbować taką czy inną metodę, to nic Ci do tego, bo to nie jest Twoja roślina i nie Twoje decyzje.
Ja ze swojej strony wyczerpałam temat. Nie widzę sensu kontynuacji rozmowy, z kimś kto nie potrafi ze zrozumieniem przeczytać jednego posta i wymyśla rzeczy, których nigdy nie napisałam, ani tym bardziej nikomu nie wciskałam. Żegnam.