To ja sobie, tak od czapki, zrobię porównanie uprawy oponowej arbuza i dyni. Mam poletko za bramą przy śmietnikach, uczynione z wieloletniego pokrzywowiska metodą "zasypać materiałami ściółkującymi i zostawić" (nigdy ten kawałek ziemi łopaty nie widział, ani innych narzędzi). W ub. roku rosły tam arbuzy i melony w oponach. Utarg z arbuzów: łącznie 12 kg z dwóch opon. Melonów (Zatta i Melba) było mnóstwo, plonowały lepiej niż te posadzone metodą tradycyjną w tunelu.
W tym roku na tym samym poletku była dynia: 3 opony, 3 sadzonki.
Zdjęcie dzisiejsze, mączniak prawdziwy już sobie na tych dyniach poużywał. Posadzone pod koniec maja, podlane raz (po posadzeniu), raz okryte na okoliczność czerwcowego przymrozku. Od 5 czerwca do 4 października zero zabiegów, NIC, uprawa żyła swoim życiem, widziałam ją tylko na okoliczność wyrzucania śmieci i wyjazdów na zakupy. Mamy suszę, a mimo wszystko utarg z dyni wygląda tak:
Owoce od 5 do 20 kg. Czyli na tle dyni i nawet melonów arbuzy wypadają w oponach niezwykle słabo. Dynie wykształciły solidne korzenie:
I można by pomyśleć, że w tym tkwi sekret ich sukcesu, no ale melony...? W dodatku do opon z arbuzami jednak czasem chodziłam, podlewałam, odchwaszczałam, a i tak było słabo. Oczywiście wiem, że rózne gatunki nawet w obrębie tej samej rodziny mają różne wymagania, do tego lato było w tym roku inne i dłuższe niż w ubiegłym, jednak mimo wszystko - ze wszystkich upraw oponowych, jakie miałam, włącznie z chrzanem i krzakiem róży, które w oponach rosną u mnie na stałe, arbuzy radzą sobie w nich najgorzej.
W jednej z opon siedziała przedstawicielka mojego wydziału ds. walki z insektami:
Pozdro z lasu, u mnie 25 stopni, w nocy 16, czyli lepiej niż bywało w lipcu, ale jutro ma być już prawdziwy październik.