Witam. Jestem zupełnym laikiem jeśli chodzi o ogródek warzywny, lecz taki posiadam pierwszy rok.
Oczywiście przygotowując ogrodek cieszyłam się, że będę miała coś swojego, coś zdrowego bez chemii itd. od początku zderzyłam się z plaga mrówek w nowym miejscu. Przeczytałam pół internetu i stosowałam wyłącznie domowe sposoby tj. cynamon, sodę, boraks itp żeby w pobliżu ogródka chemii nie używać, no bo jak, przecież miał być zdrowy i ekologiczny. Posialismy kilka warzyw, wzeszły pięknie. Przyszedł pierwszy zbiór rzodkiewki, rzodkiewka zjedzona całą, na dwa rzadki 4 rzodkiewki bez białych robaków. Znalazłam że to śmietka, identyczne białe robaczki . W międzyczasie ślimaki zjadły pół roślinek ogórków i fasolki szparagowej. Później koper, malutki koper zaczął się zawijać przez mszyce, robiłam opryski z octem i płynem, bo eko. Niestety nici z oprysków, mszyce obsiadły cały,aż sypało się pod gałązkami. Teraz zaczęły żółknąć por i szczypior . Na grupach piszą, pryskaj bo to śmietka.
Miało być eko a ja jestem zła tak bardzo.
Mąż namówił mnie, zróbmy oprysk bo nie zbierzemy nic. Pojechałam już w fali złości do ogrodniczego i kupiłam oprysk na mszyce i inne owady substrat karate zeon.
Mąż zrobił ten oprysk ale zrobił go w zły sposób, nie ustawił dobrze rozpylacza i po tych warzywach aż się lało.
I teraz jestem zła podwójnie bo nie wiem jak ratować te warzywa, jaki zachować teraz okres karencji jeśli tego oprysku poszło za dużo i czy w ogóle się to nadaje do jedzenia. Przepraszam że tak długo, ale naobiecywalam i nawyobrazalam sobie za dużo a wyszły nici.
Post zdublowany, tutaj zamykam, a w dziale warzywniczym przeniosłem post do Pomidory i inne uprawy - opryski-tak czy nie i jak? ekopom viewtopic.php?p=6423350#p6423350