Bry!
Dziś jestem już mniej wściekły(ale zawsze jednak

).
Postanowiłem wdrożyć plan B, czyli wersja ratunkowa.
Ponieważ nie należę do osób łatwo się poddających a rezygnuję dopiero, gdy sytuacja jest beznadziejna, to postanowiłem być sprytniejszy niż do tej pory.
Te "zdechlaki" Rosario miały iść do opon (2x) i do ramy na grządkę podwyższaną. Przez pogodę nie zdążyłem, bo co chwilę u mnie jest burza i pada, ale dwie opony mam już przygotowane. W przerwach między burzami wypełniłem je kompostem i ziemią, po którą musiałem skoczyć do lasu. Poza tym przygotowałem poletko pod moją podstawową uprawę czyli ZW.Też zakompostowałem rzędy.
Na razie zatem plan B w oponach.
Jutro, bo dziś moczę ostatnie 5 pestek Rosario z tego felernego opakowania, pakuję te pestki po 2 do ziemi do opon.
Żadnego flancowania!
Zobaczymy kto tu sprytniejszy, ja czy mój pech.
W czasie gdy ja będę ratował te uszkodzone siewki na multipaku, w oponach będą już siedziały nasiona.Jak wyskoczą to będą szybsze od tych chorych z multipaku.Jak padną to zawsze mogę je zastąpić albo uratowanymi chorymi, albo rezerwowymi "dzikusami".
Do tej pory czas pracował na moją niekorzyść, trzeba to zmienić.
Do grządki podwyższanej z ramy okiennej nie wsadzę Rosario, a moje "hybrydy bieszczadzkie", akurat mam dwie w rezerwie, jak zrobię grządkę to akurat będzie czas na ich wysadzenie.
Jak to mówią, nie ma tego złego.... hehehe
Trzeba "złapać byka za rogi" to przestanie rozrabiać.
