W moich okolicach niestety na łąkach nigdy nie spotkałam.Może dlatego, że mieszkam w jednym z najsuchszych regionów. Mam ją w swoim ogrodzie, ale się nie rozrasta ani wysiewa. Szkoda, bo jest piękna i bardzo długo kwitnie.
Wiolu, łąki są systematycznie koszone kilka razy w roku, stąd też krwawnica często nie zdąża z zakwitnięciem. U mnie można ją spotkać na dzikich łąkach okalających tereny leśne i na obrzeżach rowów melioracyjnych - tam, gdzie nie sięgają kosiarki. Natomiast na uprawianych użytkach zielonych z racji majowych sianokosów zakwita bardzo późno, często dopiero w drugiej połowie sierpnia albo wcale. I czasem spontanicznie rozmnaża się poprzez wysiew nasion. Wykiełkowały mi dwie siewki w ziemi z czyszczenia rowów melioracyjnych na łące przyniesionej na nowo utworzoną rabatę.
Nie lubię hortensji, zimy i śniegu oraz pastelowych kolorów w ogrodzie.
Bardzo Ci dziękuję za odzew. Zamierzam ją posadzić z tyłu za różami, więc teraz jestem spokojna, że wszystko będzie rosło sobie w wyznaczonym miejscu. A siewki zawsze można wypielić.
Krwawnica daje spory samosiew w miejscach mokrych,wilgotnych. Na w miarę suchej rabacie z różami raczej ne będzie stanowiła zagrożenia. Ta roślina dobrze znosi zalewanie.
U mnie krwawnica nie sieje się zbytnio. Ładnie rośnie w górę, nie pokłada się, dobrze komponuje się z innymi bylinami. Bardzo ją lubię. Kiedyś też się bałam, że będę ją mieć wszędzie, ale tak się nie dzieje.
Wybrałam się na przejażdżkę rowerową i patrzę że jakieś ładne chwasty kwitną po obu stronach polnej drogi. Zaraz do netu wlazłam i patrzę że to Krwawnica ,dość ciekawa bylina. Czy teraz wykopana przyjmie się w ogrodzie czy lepiej poczekać do jesieni? Boję się że jak przestanie kwitnąć to jej nie rozpoznam i wykopię jakieś zielsko.
Krwawnica to dość odporna roślina. Ja mam taką, która "niechcący" przyszła do mnie z olszą czarną. No i tak już została od kilku lat, bo nie da się jej wyrwać, wyciąć, czy w jakikolwiek inny sposób pozbyć (rundupów nie stosuję). Zaleta- nie rozsiewa się i nie rozłazi na boki.