Podpinam, bo nie chcę tworzyć nowego wątku. Mój orzech miał od ponad 2 lat krwawiącą ranę wzdłuż głównej gałęzi. Nie wiedziałem jaka może być przyczyna, czy zbyt mokry rok (podobno przy bardzo dużej ilości opadów orzech potrafi przegiąć i strzelić od ciśnienia w słabszym miejscu), czy to od mrozu, bo pojawiło się na wiosnę po mocnej zimie. Najpierw próbowałem oblepić ranę maścią, bo myślałem, że może drzewo sobie po prostu samo nie radzi z raną (co widać na zdjęciu

) ale po kilku dniach spod maści dalej ciekło. Popróbowałem jeszcze parę metod ale z mizernym skutkiem, a ciąć gałąź mi było szkoda więc zostawiłem póki co.
Dopiero w tym roku na forum doszukałem się, że to pewnie grzyb lokujący się pod korą. Z głupia frank postanowiłem chlapnąć ranę fungilitikiem - przeciwgrzybowymi bakteriami pół na pół z wodą.
Na całą ranę może z setka roztworu, nie żałowałem mu, ale też nie polałem całej rany, tylko tak chlapnąłem na górną część, bez większych nadziei.
Dopiero jakiś czas temu zauważyłem, że góra rany jest jakaś jaśniejsza. Jak przyjrzałem się z bliska okazało się, że rana się pomału zasklepia! Góra, tam gdzie lujnąłem płynem całkowicie sucha i zarośnięta korą, dół trochę gorzej. Od razu wziąłem psikawkę z kuchni i spryskałem resztę rany, tym razem dokładniej, tak żeby roztwór trafił jak najgłębiej i obserwuję. Krwawienie powoli ustaje po całości a dół rany też się zarasta.
Nie wiem, czy to preparat, czy to akurat takie warunki się złożyły, że drzewo sobie poradziło samo i zgrało się to czasowo z użyciem bakterii. nNe mam więcej krwawiących orzechów, ale podejrzewam, że to one, bo dwa lata nie zmieniało się w zasadzie nic - raz mniej krwawił, raz więcej, ale rana wciąż otwarta. Jeśli ktoś jest w stanie to potwierdzić to był bym mega wdzięczny. Sam będę próbował znaleźć kogoś w okolicy komu tak samo dzieje się z drzewem, jeśli na innych przypadkach się potwierdzi to dla mnie bajka, myślałem, że gałąź do kasacji.
Zdjęcia sprzed chluśnięcia bakteriami niestety nie mam, bo nawet nie liczyłem na to, że coś to pomoże :/
Po miesiącu:

jeszcze raz spryskane i odczekane kolejne 2 tygodnie:
