


Dziś dalszy ciąg przeplatanki pogodowej. Jak tylko wyszliśmy do auta, kierując się na działkę, od razu zaczęło padać. W ogrodzie były chwile ze słońcem i potem znowu deszcz.
Zdążyłam tylko przyciąć resztę róż i posiać szpinak z rzodkiewką. Choć grządka na groszek była już gotowa, trzeba było zmykać do domu, bo już była ulewa. Potem w drodze znowu słońce.


Cieszy choć te parę zdjęć i kilka wysłuchanych koncertów ptasich.Dla mieszkańca miasta, okradzionego z natury, to było bezcenne.
Sikorka śpiewała pięknie i naprawdę donośnie!

To podobno mazurek.

Szpaki polubiły siedzenie na czubkach bardzo wysokich świerków u sąsiadki. Też regularnie koncertują.

Tu śpiewak kos.

A tu z żoną.


I jeszcze raz mazurki grzejące się w chwilowym słonku. Siedzą na mirabelce z nabrzmiałymi pąkami.


Słyszałam też skowronki, bażanta, widziałam myszołowa i szczygły, ale tych nie udało się sfotografować.
Ogrodowo ciężko było cokolwiek sfotografować. Próbowałam z przylaszczkami, ale to niełatwe zadanie. Rosną w cieniu, były mokre od deszczu, plus wiatr..



Wczoraj wsadzony czosnek się podniósł. Ma sporo wilgoci w glebie, widać, że jest zadowolony. A szczypiorek już za chwilę będzie do zjedzenia.

Za tydzień mają włączyć wodę. Muszę kupić jakiś nawóz do róż. Wszystko takie drogie.

Chciałoby się już prawdziwej, ciepłej wiosny..

Zapomniałabym. Posiałam dziś w domu pomidory. 17 gatunkow. Mam nadzieję, że wykiełkują, bo kupiłam fajne nasiona kolekcjonerskie, sporo kosztowały... I że dam sobie z nimi radę.