Toro uschła w kilka dni, wyciągnąłem jak patyczek bez jakiegokolwiek połączenia z korzeniem.
Wcześniej straszyłem. Od tego zdarzenia wypowiedziałem im wojnę. Nie jest przyjemna, bo i broń zahaczająca o techniki mało chwalebne, póki co mam wrażenie, że najcięższa artyleria chyba trochę ograniczyła populację, ale nie przegoniła wroga za granicę mojego terytorium. W weekend zaprzęgam do walki artylerię gastronomiczną w postaci preparatów z Difenakum. Zobaczymy, na ile taki poczęstunek okaże się skuteczny