
A przekwitnięte kwiaty po prostu usuń tuż za szypułką, żeby nie tworzyły się owoce, bo to też jest wysiłek dla krzewu.
Niczym już nie pryskam, szkoda na to mojego zdrowia, bo przecież ta "chemia" jest toksyczna i różne są skutki jej stosowania. Liście i tak wkrótce opadną. Tak jak jabłonie i grusze opryskuję przed opadnięciem liści 6%, to nie pomyłka, nie 5% roztwór mocznika, jest skuteczny na rdzę gruszy, tak też opryskuję róże. Do tej pory im nie zaszkodziło. Sadzę jesienią ząbki czosnku, który świetnie rośnie między różami, jest zdecydowanie mniej mszyc. Wiosną robię jakiś zalecany oprysk, ale i tak corocznie mam czarną plamistość. Niedawno doczytałam gdzieś że ta choroba rozwija się podczas suszy. W przyszłym roku zacznę podlewać, bo do tej pory róż raczej nie podlewałam. Chciałam się jeszcze podzielić, jak jestem przy głosie, spostrzeżeniem, że im bardziej dbamy tym rośliny bardziej wydelikacone chorują. W niedalekim sąsiedztwie za ogrodzeniem rośnie róża czerwona, śliczna, nie znam nazwy, ale i nie ma kogo spytać. Właścicielka raz w miesiącu albo rzadziej zagląda do domu bo pracuje za granicą i ogrodem nikt się nie zajmuje. I rośnie ta piękna róża pośród chwastów, trawska po pas i pokrzyw na 1,5 metra, a zdrowa, bez jednego chorego listka, kwitnie cudnie, no mimo posiadania ponad 100 róż, tą zachwycam się codziennie przechodząc koło tego domu.Bobka pisze:Ania 190 dziękuję .
A co stosujesz na rdzę ?