Niedziela, wieczór nareszcie deszczowy.
Witajcie!
Obiecałam, że wrócę jutro, ale to jutro bardzo przypomina spolszczone określenie "maniana"

.
Coś się porobiło ze zdjęciami, że ich nie widać, ale spróbuję, może się pojawią.
Lisica poruszyła sprawę stylu ogrodów.
Moje zdanie jest następujące. Oczywiście ogrody są tworami sztucznymi, bo naturze nigdy "nie przyszłoby do głowy" pomieszać gatunki z różnych kontynentów, stref klimatycznych, czy też środowisk w jednym miejscu. A człowiek to potrafi. Nawsadza kwaśnolubnych w zasadowej glebie, bo tak lubi; tropikalnych w zimnym klimacie, bo kto mu zabroni, cieniolubnych w słońcu, a w cieniu tych, co kochają słońce, bo tak mu pasuje; kochających wilgoć w suchym piasku itd, itp.
Niezależnie, jaki styl ogrodów się lubi, w jakiej estetyce chce się go mieć, jedna zasada powinna być obowiązująca: działać należy w zgodzie z naturą, a nie przeciw niej. Stąd wysiłki projektantów, żeby tworzyć modele ogrodów do różnych warunków glebowych.
Lisica mogłaby na zabój kochać ogrody stepowe czy żwirowe, ale na swojej żyznej i wilgotnej glebie w życiu niczego takiego nie stworzy. A nawet jeśli dokonałaby tego wywalając masę pieniędzy, to efekt zniknie po jednym sezonie. Na szczęście nie ma takich pomysłów.
Jakie to szczęście, że nie mamy obowiązku kochania jednego typu ogrodu

.
Ja mam duży szacunek do twórców ogrodów różnych epok za pomysłowość i kreatywność. Najpierw je stworzyli, a dopiero potem ktoś określił ich styl. A potem pojawiło się mnóstwo naśladowców, każdy wziął cząstkę z jakiegoś stylu i teraz w zasadzie mamy ogrody w stylu mieszanym, czy też eklektycznym. I dobrze.
Ja miałam wielkie plany. Chciałam podzielić swój ogród na kawałki i stworzyć co najmniej pięć ogrodów: leśny, bylinowy, skalny, różany i japoński. Co z tych planów wyszło - sami widzicie. Teraz mam coś totalnie mieszanego...

. Natura weryfikuje wszystkie pomysły.
A ogród może być dziełem sztuki, dziełem utalentowanego amatora, wielkim dziełem mistrza, dziełem dyletanta, dziełem miłośnika kiczu i czym tam jeszcze kto sobie wymyśli...
Loki, lub sobie dziki ogródek, lub, szczególnie jeśli Cię raduje.
Jakoś kiedy ktoś mówi, że ma dziki ogród, ja odnoszę wrażenie, że to ogród zaniedbany i zapuszczony, w dodatku kompletnie nieatrakcyjny zimą. A słowo "dziki" jest jakby usprawiedliwieniem tego stanu.
A jaki widok zimą przedstawia Twój ogród?
PS. Naprawdę żadnej rośliny nie przycinasz?
Lisica podała przykład, kiedy goście zachwycili się koprem, nie bacząc na wysmakowany dobór roślin. To przykład, jak natura potrafi się "wtrącić" w plany człowieka.
Ja miałam podobną przygodę. Przyszli podziwiać ogród, a interesowali się tylko żelastwem: maglem, imadłem itp. Ja zachwycam się ostróżkami u Ciebie. Są zawsze rewelacyjne.
Aniu - anabuko, dzięki serdeczne. Daleko mieszkasz, więc małe mam nadzieje na wspólną kawę, ale serdecznie zapraszam
Drogi Doktorze!
Zadanie matematyczne. Skoro Ty swoje 200 m podlewasz, stojąc z wężem 4 - 5 godzin, to ile godzin muszę stać ja, żeby podlać metrów 800?
Aha, po tygodniu bez podlewania nie miałabym już czego podlewać...

.
Oj, Pelasiu!
Dobrze Ci się ze mnie śmiać. Sama z siebie też bym się pośmiała, gdyby problem suszy dotyczył tylko mnie i mojego wyboru miejsca w pobliżu poniemieckiego lotniska (nawiasem mówiąc, przez wiele lat było to miejsce najlepsze!). Ale kiedy schnie cała Europa, znikają wielkie rzeki, płoną lasy i pola, to już takie śmieszne nie jest

.
A Ty czym się kierowałaś wybierając Wądołek?
Ech, Loki!
Odpowiadając, zacytuję Ci Agnieszkę Osiecką:" Demokracja ma na pewno sto zalet, ale na pewno nie ma wdzięku". A już na pewno wdzięku nie ma absolutna większość wybrańców narodu.
Wiesz co? Tak mi żal przyrody. Tak dobrze jej byłoby bez człowieka..., przeklętej "korony stworzenia".
Moja złość na ludzi rośnie z każdym obrazem znad Odry

!
Pelasiu!
To dopiero wiadomość, włodarze naszej niegdysiejszej dzielnicy wpadli w formalinę

.
Ciekawe z tym sklepem gospodarczym. Kiedyś bywałam tam często. Teraz sklepy omijam, i tak uważam, że mam wszystkiego za dużo...
Lubisz białe i czarne, hm... ja też.
A teraz ciekawostka: w mojej skrzynce z licznikiem gazowym ulokował się spory rój pszczół

.
Są bardzo spokojne i zajęte sobą, mogę bez lęku do nich zaglądać. Jak myślisz, co się z nimi stanie zimą?
Wyślę ten fragment, żeby się coś nie pokiełbasiło, ale zaraz będę pisać dalej.
Zdjęć nie będzie. W Fotosiku jakiś kryzys...