
Kończy się wyjątkowo ciepły luty. Wiosna tuż, tuż, ale na razie w nocy bardzo zimno. Rośliny budzą się z zimowego snu. Róże mają bardzo nabrzmiałe noski i aż ręce świerzbią, żeby złapać za sekator i zacząć ciąć. Jeszcze się wstrzymuję, bo nocami temperatury poniżej zera. Żeby zająć czymś ręce, to zaczęłam wiosenne porządki. Sporo sprzątania, a jeszcze więcej chwastów, które chyba w ogóle nie odpoczywały, bo cały czas są zielone

Zamówiłam też 4 róże. Trzeba jakoś rozpocząć nowy sezon, a bez róż się nie da

Joasiu, miałam kiedyś Augusta Luise. Niektórzy określali ją jako jarmarczną, ale ja tak nie uważam. Ma ciekawy, zmienny kolor. Przy przekwitaniu traci nieco na urodzie, ale rzadko, która róża utrzymuje swoje piękno do końca. Niestety z jej zdrowotnością rzeczywiście nie jest najlepiej. Szybko łapała plamistość i w drugiej połowie sezonu zazwyczaj stała już naga. Jej odporność na mróz również nie była zbyt dobra. Po którejś zimie bardzo mocno przemarzła. Cięłam ją bardzo mocno i nawet odbiła, ale wyglądała tak mizernie, że postanowiłam się z nią pożegnać. Znalazłam zdjęcia z 2015 roku i muszę przyznać, że zapomniałam jaka ona była śliczna


Gosiu-Kamil711, nie znam Pani Beaty i nigdy tam nie kupowałam

Rosengrafin Marie Henriette wcale nie jest taka mała. U mnie ta róża rosła mocno wszerz. Zajmowała co najmniej 1.20 szerokości i osiągała podobną wysokość. Granny była jeszcze większa i szersza, ale za to jak kwitła, to klękajcie narody. Dobrze, że mi o niej przypomniałaś. Nie mogłam jej zabrać ze starego ogrodu, więc chyba nie pozostaje mi nic innego jak zamówić nową


Aniu, witam serdecznie nowego gościa


Gosiu-Margo, a cóż stoi na przeszkodzie, żebyś kupiła sobie chociaż jedną różyczkę? Miejsce na pewno jeszcze wygospodarujesz. A ile przyjemności jest z takiego zakupu


Gosiu-Kamil711, nie przypominam sobie żeby Red Leonardo da Vinci szybko robiła się brzydka. Jest wręcz odwrotnie. Jej kwiaty są bardzo trwałe, w pięknym, głębokim kolorze. Dobrze się czuje w półcieniu, przynajmniej moja miała zawsze takie stanowisko i może stąd taka moja obserwacja. Tej drugiej róży nie znam, więc się nie wypowiadam.
English Garden nie zabrałam ze starego ogrodu i to było przeoczenie. W ferworze przeprowadzki zupełnie o niej zapomniałam. To piękna róża. Pierwsze kwitnienie ma zjawiskowe, drugie jest już znacznie uboższe. Ma też tendencję do czarnej plamistości. Weź to pod uwagę. Ale jej kwiaty są wyjątkowo urodziwe, więc na pewne mankamenty można przymknąć oko


Jadziu, u mnie wszystkie róże wyglądają bardzo dobrze. Wyjątkowo łagodna zima zupełnie im nie zaszkodziła. Zobaczymy jak będzie wczesną wiosną, bo teraz przez cały tydzień mają być u nas spore spadki temperatur, a okrywy ze śniegu nie ma


Monia, mam nadzieję, że tak właśnie będzie jak mówisz. Róże już chyba się zadomowiły w nowym miejscu i mam nadzieję, że ten sezon będzie dla nich udany.
Po ostatniej wichurze moja Queen of Sweden dostała po pędach. Tak wiało, że śmietniki od sąsiadów wylądowały po naszej stronie i trafiły właśnie w Królową Szwecji


Sławko, najstarsze róże miały po 8 lat. Ale to zaledwie dwie sztuki. Większość to były pięcioletnie krzewy. W miarę możliwości staraliśmy się wykopywać z jak największą bryłą korzeniową, ale jak to przy takich operacjach, nie obyło się bez uszkodzenia korzeni. U niektórych róż, dość znacznego - niestety



Gosiu-Kamil711, róże przezimowały bardzo dobrze. Zimy praktycznie nie było, więc wszystkie krzaczki całe zielone. Widać, że już przebierają nóżkami

Gnojówkę będę przygotowywała w najbliższym tygodniu. Muszę najpierw pojechać do stadniny po końskie złotko. Nie przejmuj się, że nie będzie się pienić. Dwa, trzy tygodnie i można będzie podać pierwszą dawkę, o ile pogoda pozwoli, bo jeśli nadal będą nocne przymrozki, to trzeba się wstrzymać. Mam nadzieję, że z początkiem kwietnia będzie można już zasilić. Ale oczywiście to pogoda będzie wyznacznikiem. Nawet jeśli gnojówka postoi dłużej, to też nic się nie stanie.
Pozdrawiam serdecznie

