Witam Cię
Norbercie w moich skromnych progach, dziękuję za odwiedziny, miłe słowa i oczywiście za identyfikację sansewier. Monstera, jak pisałam, to moja duma, choć mam wyrzuty sumienia, że ją w ten kąt musiałam wstawić. Wiedziałam, że będzie duża, ale nie sądziłam, że tak szybko urośnie. Co do zniechęcenia. Mam wrażenie, że jak mi z czymś nie idzie (chodzi o rośliny), to albo ja robię błędy, albo mój dom roślinie nie służy. Dlatego nie ponawiam prób. Chociaż... w sobotę byłam w centrum ogrodniczym i nabyłam dwie malutkie sadzonki peperomii. Kiedyś miałam tą roślinkę. Nawet udało mi się ją z liścia rozmnożyć, a później mateczna mi zmarniała (bo ją utopiłam), a młodą oddałam. Spróbowałam jeszcze raz z inną odmianą peperomii i też zrobiłam klapę. Przez całe lata odwracałam oczy, jak widziałam w sklepie peperomię, a teraz znowu kupiłam. Hm...coś w tym jest.
Skoro o niepowodzeniach mowa, to jeszcze kilka mi się zdarzyło.
Rośliny, z którymi się nie dogadałam, część 2.
Ostatnio skończyłam na numerze 5, czyli:
6. Fatsjobluszcz, nie wiem dlaczego mi zmarniał. Może ze dwa miesiące u mnie przeżył.
7, 8 i 9. Paprotka, rozwijała się pięknie. Przeżyła u mnie ze dwa lata, a później w ciągu miesiąca obsypała się. Próbowałam ratować, przesadzałam. Bez efektu. Zdjęcie z lutego 2018r.

Miałam także Dawalię i też skończyła na śmietniku.

Zanokcica gniazdowa. Chuchałam, dmuchałam i na końcu był śmietnik.
Niedawno ktoś chciał mi dać piękną paproć o takich długich, zwisających liściach. Odmówiłam, bo się bałam, że znowu zmarnuję.
10. Anturium miałam ponad 3 lata. Prezent gwiazdkowy w 2016 roku. Pięknie rosło, kwitło cudownie i nie potrafię wytłumaczyć dlaczego padło. Dbałam cały czas tak samo.
No i koniec niepowodzeń na dzisiaj.