Mieszkam w mieście wojewódzkim:


Mam współlokatorów:




To małe rude nazywa się Skubi, to czarne w koszu na pranie nazywa się po prostu Kota, a to duże czarne, to Luna. Cała trójka to rodzaj spadku: po synu, który się wyprowadził do bloku i Skubi tego nie zaakceptował, po sąsiadce (bo kot tak wybrał), po teściach, którzy zmarli i nie miałam sumienia Luny oddać do schroniska.
Jestem na wcześniejszej emeryturze, a dorabiam sobie tak:


Aby nie nudzić się na emeryturze:





Jak nie mam roboty na ogrodzie, to:



Czasami wypoczywam:








Natomiast cały rok doglądam, podlewam, przycinam, przesadzam (i co tam jeszcze) moje rośliny domowe. Na początek zaprezentuję Wam moją dumę. Oto Monstera.
W momencie zakupu i po przesadzeniu:


Minął chyba rok:

Kominek jest oczywiście nieczynny

Minął kolejny rok:

No i teraz:



I pomyśleć, że przez 15 lat nie było w moim domu żadnych doniczek. Naprawdę żadnych. Wcześniej miałam jakieś rośliny, ale wszystkie kończyły żywot na śmietniku. Pracoholiczka nie miała czasu na nic: na wypoczynek, na hobby, na korzystanie z życia. W końcu mąż uznał, że już czas do psychiatry mnie zapisać. I przyszedł moment opamiętania. Znalazłam sobie hobby zupełnie podświadomie. Będąc w pewnym sklepie sieciowym kupiłam sobie jukkę (mam ją do dzisiaj) i chyba dracenę (już jej nie mam, trafiła do koleżanki). Później poszło już szybko. Ponieważ staram się robić wszystko na 100% zaczęłam się uczyć uprawy roślin domowych. I tak pewnej lutowej nocy 2016 roku trafiłam na Forum. Zostałam na dwa lata, chyba. Później różne zawirowania życiowe spowodowały przerwę, ale wróciłam. Wróciłam i założyłam ten wątek. Zamierzam pokazać Wam moje rośliny, ale to w następnych postach.