
Pierwsze pikowanie już za mną, kolejne wysiewy też, a zmęczyłam się niemożebnie, szczególnie pikowaniem heliotropów, bo to takie maleństwa, a moje palce z roku na rok coraz bardziej niezborne. Łatwiej pikować żeniszki, mimo że one też maleństwa, ale wzeszły gromadnie i można było kępeczkami przenosić z kuwetki do kuwetki.
Wysiałam po odrobinie firletki chalcedońskiej w mix kolorach, wdówkę kaukaską i nachyłek barwierski (jednoroczny).
Miałam przygotowane jeszcze inne nasionka, ale wstrzymałam się z siewem, wszak to dopiero początek lutego.
Ponadto wykorzystałam dobry dzień dla kwiatów (biokalendarz) i posadziłam do jednej donicy wszystkie przekwitnięte hiacynty, wyniosłam je na balkon, gdzie jeszcze jakiś czas liście będą dokarmiały cebule, które w późniejszym terminie pojadą na działkę.
Zuziu - dziękuję pięknie za ciepłą ocenę moich różyczek i jeżówek.

Niestety, jeśli chodzi o nazwy odmianowe, to tylko nieliczne róże potrafię określić. Większość nabytych w marketach pozostaje anonimowa, a ponieważ nie zależy mi na poznaniu ich odmian, to nawet nie próbuję ich zidentyfikować.

Jeśli chodzi o jeżówki, to pozostały u mnie tylko te, które zechciały się zadomowić, ponieważ na mojej działce też nie wszystkim jest dobrze.
Pozdrawiam wzajemnie bardzo cieplutko.

Dorotko - u mnie non stop chmury. Chmury i deszcze. Tylko temperatura powietrza dość wysoka jak na tę porę roku, za wysoka.

Maryniu - wkrótce moje doniczkowe żonkilki przekwitną i jeszcze tylko jeden hiacynt rozwinie kwiatki, a pierwiosnki wyprowadziłam na balkon i tylko przez okno je podglądam.

Jeszcze czekam na kwiatki dwóch zwartnic, a później już tylko sieweczki na parapetach i - mam nadzieję - pierwsze wiosenne na działce znajdą się w polu mego zainteresowania.

Gosiu - też się cieszę,

Pergola została naprawiona przez w gorącej wodzie kąpanego M, toteż oba pnącza zostają na swoim miejscu. Z milinem spróbuje poeksperymentować zgodnie z poradą Martusi.

Martusiu - spokojnie możesz zostawić siewki heliotropów na tydzień. Zadbaj tylko, by nie miały za sucho i przykryj dokładnie czymś przeźroczystym, bo one potrzebują światła.

Było już tak, że wszystkie swoje siewki zostawiłam, gdy musiałam pojechać na tydzień opiekować się chorą mamą i nie tylko wszystkie przeżyły, ale pięknie wyrosły. Nawet te, którym M "dogadzał", przelewając podłoże, a były to dalie. M uznał, że mają za sucho, a ponieważ nie zakleiłam dokładnie górnej kuwetki, łatwo było ją unieść i dolewać wody.

Te dwie zwartnice jeszcze mają szansę zakwitnąć przed zajęciem całego parapetu, zatem zostaną na swoich miejscach. Natomiast przekwitnięte kolejno są przenoszone na parapet kuchenny, gdzie ich liście spokojnie mogą dokarmiać cebulki.

Na karczowniki nie ma tak naprawdę dobrego sposobu i tylko trzeba mieć nadzieję, że już sobie poszły.

Moje słoneczko też nie zechciało wstać.

Pozdrawiam cieplutko.

Alu - są sprawy ważne i ważniejsze, wobec czego najwięcej czasu trzeba poświęcać tym ważniejszym. Dobrze, że jesteś i tak ciepło napisałaś o moich kwiatkach.

Pozdrawiam wzajemnie bardzo ciepło i również słonecznych dni życzę.

Host mam niewiele, ale te, które mam, dają mi sporo miłych wrażeń.








Dobrego piąteczku, Kochani.
