Znowu nie było mnie ponad tydzień na forum. Jak zawsze życie pisze nieprzewidywalne scenariusze. Jeszcze w niedzielę rano planowaliśmy z M poniedziałek, a po południu wszystkie nasze plany poszły w łeb, musiałam pilnie wyjechać do Krakowa i spędzić tam tydzień.
Wczorajsze plany zakupowe połączone z wizytą u lekarza też zniweczone. Kraków tak jak i całą Polskę nawiedziły burze śnieżne, drogi śliskie nie odśnieżone. Miałam odwiedzić dział ogrodniczy w markecie, ale trzeba było zrezygnować szybko wracać do domu. To szybko tak nie poszło, bo ciężarówka nie wyjechała pod jedną górkę, zablokowała całą drogę i spędziliśmy sporo czasu w bardzo długim korku. Bałam się co zastaniemy na miejscu, czy mocne wiatry nie narobiły szkód. Rano dostałam od koleżanki telefon, że mój kosz na śmieci leży przewrócony na środku drogi, nie mogła pomóc bo jechała busem. Więc szybko dzwoniłam do sąsiadki z prośbą aby mi koszem wjechała za bramę. Musiał być bardzo mocny powiew, kosz pusty bo rano jechała śmieciarka.
Dziś musiałam coś porobić, posadziłam następną partię cebulki szalotki do ziemi na szczypiorek. Wyłożyłam paprykę na waciki do podkiełkowania. A teraz nadrabiam zaległości forumowe.
W niedzielę trochę celem odpoczynku pospacerowałam po ogrodzie. W sobotę syn pobielił wszystkie drzewa owocowe, przy okazji wymalował żarnowca i lilaka, ot znawca owocowych się znalazł

ale i tak się cieszę, bo już tego ja nie muszę robić.
A ja porobiłam kilka zdjęć, dziś ogród jest lekko ośnieżony, mrozik trzyma, natomiast w niedzielę były iście przedwiosenne klimaty.
Lucynko masz rację ostro wystartowałam, ale też ostro zaraz zostałam zmuszona do wyhamowania i przewartościowania co jest ważniejsze. Dopiero dziś mam czas przeczytać co napisałyście, powoli wracam do normalności, choć wiem że znowu telefon może mnie skierować w inne miejsce. Życie.....
Stokezji jeszcze nie wysiałam, cieszę się że piszesz iż trzeba, przygotuję wszystko i sprawdzę kiedy wg kalendarza bio będą przyjazne dni i posieję. Myślę, że jak zostawię w chłodnym garażu to będzie ok.
10 stycznia też mieliśmy przepiękną słoneczną pogodę, ale w kolejnych dniach zmieniała się na gorsze.
Dzisiejszy dzień mamy szary, zapowiadali słoneczko, ale do tej pory nie wyszło.
Lucynko wczoraj byliśmy u lekarza, zaskoczył mnie bardzo mamy kolejny termin na rehabilitację. Trochę jestem zła, nawet M mnie lekko ustawiał do pionu. Myślałam, że termin dostaniemy jesienny, a tu na kwiecień. W grudniu skończyliśmy, nawet nie przypuszczałam, że taki szybki termin dostaniemy, okazało się że lekarz napisał pilne na skierowaniu. Toż w kwietniu tyle pracy na ogrodzie trzeba będzie mocno się sprzężać i organizować.
Krysiu sadzonkuję pelargonie, zawsze dzięki temu trochę kasy zostanie w portfelu. Sadzonki już dwa razy zasiliłam nawozem drożdżowym, mam nadzieję że zmężnieją. W lutym je porozdzielam do osobnych doniczek, na razie rosną w gąszczu.
Bałam się o moje ciemierniki, myślałam, że mrozy je załatwią. Na szczęście nic im się nie stało, nadal pąków sporo i ładnie wyglądają.
Krysiu dziękuję za życzenia, oby ten rok był przyjazny w ogrodowaniu.
Alu pamiętam, że siałam bakłażana właśnie w połowie stycznia. On rośnie podobnie do papryki. Oby u Ciebie dobrze plonował
Teraz jak piszę coś niebo zaczęło się lekko rozjaśniać, może wyjdzie choć na chwilkę słoneczko.
Danusiu na trzcinę pojechałam razem z M, trochę jej przywieźliśmy, musimy na pewno jeszcze raz taką wycieczkę zrobić. Trzciny sporo rośnie, wyrosła bardzo wysoka, ale aby znaleźć odpowiedniej grubości trzeba się naszukać.
Tego sezonu obiecałam sobie, że mniej robię wysiewów, na nasionka nie będę długo w sklepach patrzyła

Choć wczoraj miałam takie plany coś kupić, na szczęście śnieżyca mi przeszkodziła i do sklepu nie pojechaliśmy.
U nas dziś cicho, bez wiatru, śnieżek lekko okrył wszystko, słoneczko zaczyna fajnie świecić w okno. Tylko się cieszyć.
Nie wiem czy udało Ci się rok temu ukorzenić wierzbę smoczą, zobacz jak moja ma pięknie spłaszczone gałązki.
