Czy mi się zdaje, że najpierw nam brakuje, a potem mamy za dużo kompostu
Na początku się człowiekowi spieszy, i przynosi do ogrodu z zewnątrz różne materiały, żeby polepszyć stan ogrodu.
U mnie tak było, ale zauważyłem, że jest tego coraz więcej z ogrodu, czyli przestałem znosić i kupować.
Teraz mam taki etap, że staram się co się da używać jako ściółkę (do drzew, krzewów czy międzyrzędzi w warzywniku), bo mój mały kompostownik już trochę nie wyrabia, a będzie tylko gorzej.
Dążę do całkowitej eliminacji trawnika, żeby nie było trawy do kompostowania.
Jak będzie więcej gałęzi z przycinania, to kartony pójdą w odstawkę - niestety trzeba będzie wyrzucać je na makulaturę.
Mam nadzieję, że uzyskam pewną równowagę, ale to marzenie ściętej głowy.
P.S.
Mógłbym kupić rozdrabniarkę do gałęzi, ale cięcie ich sekatorem to super ćwiczenie i do tego w ogrodzie

. Poza tym tnę tylko te drobne, bo większe to wspaniały materiał na małą stertę w kącie ogrodu (marzy mi się własny ogrodowy jeż).
Natomiast zupełnie nie mam czasu i ochoty na zajmowanie się kompostem - tylko wrzucam i raz w roku wybieram. Ewentualnie zerknę czy grzyb nie wyrósł, albo powącham czy nie śmierdzi, bo trzeba by było reagować. Nie dodaję żadnych ulepszaczy czy przyspieszaczy, chyba że akurat coś mam to tam wywalam. Nie wiem jaka jest wilgotność czy temperatura czy skład tego co wrzucam. Pewnie mój kompost jest przeciętny, ale mnie wystarcza. To jest mój sposób, żeby się nie zniechęcić do kompostowania, bo pewnie jak wszyscy - jedne rzeczy wolę robić bardziej niż inne.