
Od dziś noclegi już tylko w domku. Noce zimne, poranki wcale nie cieplejsze, stare kości trzeba dogrzewać, by nie odmówiły posłuszeństwa. Miło było, ale się skończyło zgodnie z powiedzeniem, że co się zacznie, musi się kiedyś skończyć.
Działka ponownie zrobiła się kolorowa, pomidory, ogórki, fasolka, cukinie ciągle jeszcze owocują, brzoskwinie w większości bądź to już zjedzone, bądź przerobione i zamknięte w słoikach. Część pomidorów również zagospodarowana na zimowe zupki. Ogórki i botwinka zakiszone, malinki systematycznie zbierane i zasypywane cukrem puszczają pyszny i zdrowy soczek, aronia czeka na zalanie procentami, porzeczki już zalane. Dynia, która przelazła przez płot, rośnie jak na drożdżach.
Czego chcieć więcej? Chciałoby się dłuższego lata, bo jesienią już pachnie, ale to już marzenie ściętej głowy.
Halszko - brzoskwinia jeszcze nigdy nas nie zawiodła


Zgadzam się z Tobą, że życie ogrodnika jest piękne, nawet jeśli coś po drodze się nie udaje, czy też coś zostanie zniszczone.
Piękne dzięki za dobre życzenia.



Ewuniu - masz rację, że przebywanie na łonie natury to najlepsza terapia i sama radość.

Brzoskwinki już prawie schrupane, niewiele ich jeszcze wisi na drzewie i już żal, że za chwilę ich nie będzie.

Marysiu - u mnie astry sieją się same i dlatego tak wcześnie zakwitają. Wprawdzie są zwiastunami jesieni, jednak te prawdziwie jesienne - marcinki - jeszcze nie zakwitły, zimowity też jeszcze śpią, więc spoko, ciągle mamy lato.

Ocieplenie długo nie potrwało, szybko zrobiło się zimno, brrrr.... zwłaszcza nocami i tym samym skończyło się biwakowanie na działce.
Dziękuję ślicznie za dobre fluidy i życzenia.



Halinko - co było a nie jest, nie pisze się w rejestr. A ja już zapomniałam o tym, co było niemiłe, cieszę się tym, co jest i oby jak najpóźniej skończyło się lato.
Moje astry to samosiewki, które zawsze wcześniej zakwitają, natomiast astry jesienne, tzw. marcinki, jeszcze nie pokazują kwiatków, jest więc nadzieja na to, że nie tak prędko jesień przegoni lato.

Dziękuję za miłe słowa i życzenia.



Stasiu - to prawda, że coraz trudniej jest zmobilizować się do schylania karku, ale nie ma zmiłuj i chwastom trzeba wojnę wypowiedzieć. Aktualnie to ja jestem górą, wojnę wygrałam, a zielsko przerabia się na kompost.
Misia dzisiaj niepocieszona, czegoś jej brakuje i o ile na działce już by spała, to w domu miejsca nie może sobie znaleźć. Łazi po mieszkaniu i szuka nie wiadomo czego. Może wczorajszego dnia...

Bardzo dziękuję za dobre życzenia, które zostały spełnione.

Pozdrawiam cieplutko i gorąco całuję.









Dobrej, spokojnej nocy. Do jutra.
