Witajcie!
Złośliwość rzeczy martwych zmusiła nas do opuszczenia działki na kilkanaście godzin. Tuż przed południem skończył się gaz, a ponieważ mamy butlę turystyczną, nigdzie już dzisiaj ani wymienić, ani napełnić się nie dało. Tak więc, by nie umrzeć z głodu, musieliśmy zebrać **** w troki i mimo upału wrócić na chwilę w domowe pielesze.
Cudownie mieszka się w bezpośrednim otoczeniu natury, nawet pomimo niepełnego zadowolenia z tego, co tam się dzieje.
A nie dzieje się tak jak trzeba. Przede wszystkim nie wszystkie rośliny zakwitły, inne kwitną pojedynczymi kwiatkami, a jeszcze inne brzydko wyglądają.
Pomidory, choć pryskane, schorowały się niemożebnie i ostatecznie zmuszeni byliśmy użyć chemii. Wprawdzie większość owoców została uratowana, ale liście już nie i teraz krzaczki prezentują obraz nędzy i rozpaczy.
Ogórki na razie jakoś się trzymają i dość obficie owocują, ale i one wymagały zastosowania silnego środka anty-mączniakowego.
Fasolka szparagowa hojnie sypie strąkami, choć i tutaj nie mogę być zadowolona, bo jedynie tyczna sprawdza się w tym roku.
Karłowa kwitnie wprawdzie, jednak owoców wydaje jak na lekarstwo.
Wczesne maliny już zamknięte w słoikach w postaci soku, późne jeszcze zielone. Czekam też na brzoskwinie, aronię i czarny bez. Jabłek prawie nie ma i już nie będzie, podobnie wygląda sytuacja z jeżynami, a jedyny ocalały krzaczek borówki amerykańskiej wydał aż ... siedem owoców.
W dodatku M jest teraz tak zajęty, że z tyłu działki powstało coś na kształt złomowiska czy magazynu rzeczy nikomu nie potrzebnych. Wraca zmęczony i strasznie śpiący, a ja nie mam ani siły, ani ochoty uprzątać bajzlu robionego systematycznie z dnia na dzień.
Co prawda mnie też chęci do pracy jakoś opuściły. Widzę konieczność zgięcia karku i na tym kończy się mój zapał. Znaczy: jesteśmy po jednych pieniądzach, z tą różnicą, że ja się lenię za darmo, a M tyra za kasę i leniuchuje dopiero po.
Jest mi niezmiernie miło, że pomimo mojej nieobecności pamiętacie o mnie i zaglądacie do mojego wątku.
Z całego serca Wam za to dziękuję. Jesteście Kochane!
Ewuniu - jeżeli byłabyś zainteresowana anafalisem, to daj znać, bo u mnie jest go już nadmiar i wczesną wiosną z radością go podzielę.
Aktualnie i ja zaczęłam podlewać działkę, bo jakoś szybko nadmiar wody wyparował i płytszym korzeniom zaczęło jej brakować.
Floksom zmieniłam miejscówkę, a i tak w dawnych miejscach wyrosły, kwitną i teraz jest ich za dużo. Dla nich też będę szukała chętnych.
Buziaki.
Maryniu - fotografowanie motyli może i nie jest trudne, ale do łatwych też nie należy. Sporo czasu trzeba poświęcić
polowaniu na nie. Rzeczywiście w tym roku jest ich wyjątkowo dużo i wcale nie ubywa, a przeciwnie pokazują się całymi
stadami.
Mieliśmy sąsiadkę o manierach podobnych Twemu sąsiadowi. Ona też w samo południe potrafiła robić opryski. Na szczęście przekazała działkę synowej i ta przestrzega wszelkich zaleceń, a jeśli czegoś nie wie bądź nie jest pewna, po prostu pyta.Podoba mi się takie sąsiedztwo. Bardzo.
Część lilii albo mi zgniła, albo nornice zeżarły, ale i tak dużo ich zostało, mimo że ani jesienią, ani wiosną nie dosadzałam nowych cebulek. Pachną przepięknie, szczególnie wczesnym wieczorkiem i raniutko.
Dziękuję, Kochana, za tak miłe memu sercu życzenia.

Jest cudownie!
Tereniu - powiem Ci po cichutku, że w tym roku wcale mnie ten mój busz nie cieszy tak, jak przed rokiem. Nie wszystkie roślinki prezentują się ładnie i nie wszystkie kwitną. Ogólnie rzecz biorąc, jestem trochę rozczarowana.
U nas na działce też był rodzinny zjazd i wielkie grillowanie w ubiegłą sobotę, powtórzymy to za tydzień, a później jeden z synów przyjedzie spędzić z nami część swego urlopu. Już się doczekać nie mogę, bo przez tego paskudnego covida niemal dwa lata unikał spotkania w zamkniętym pomieszczeniu w trosce o nasze zdrowie.
Pięknie dziękuję za dobre fluidy

I wzajemnie życzę Ci spokoju i radości ze spotkania z rodzinką.
Marysiu - trafiłaś w dziesiątkę. Istotnie busz zrobił się taki, że codziennie jeszcze staram się przerzedzać na rabatach. Przede wszystkim niesamowicie urosły niecierpki. Zarówno waleriana, jak i balsamina, zwłaszcza balsamina stworzyła tak wielkie krzaczory, że nie mam wyboru, muszę wyrzucać pojedyncze roślinki, by nie zagłuszały rosnących obok. Balsaminę mam co rok, bo sama się wysiewa, ale nigdy jeszcze nie była aż taka ogromniasta.
Busz kocham, jednak w tym roku bardziej mnie denerwuje, niż cieszy.
Niecierpki waleriana siałam, begonie rabatowe kupiłam na ryneczku. Rozwar liczy już sobie sporo wiosen. Do tego roku był niską roslinką, w tym roku wystrzelił w górę, podobnie perowskia, która nawet przycięłam, bo pchała się do nieba, a nie jestem pewna, czy by się tam podobała. Lilie po części nie pokazały się po zimie, ale te, które ocalały, dają dużo radości. A liliowce będę musiała ograniczyć, bo zawłaszczyły już prawie całą rabatę. Jedynie pajączki wsadziłam w różne miejsca, dzięki czemu jeszcze trzymają formę i nie zagrażają sąsiednim roślinkom. Dziękuję za miłe słowa.
Kochana, nam naprawdę kasy nie brakuje. Wprawdzie moja emerytura pokrywa wyłącznie moje zachcianki, ale emowa wystarcza z nawiązką na wszystkie opłaty, zakupy i jeszcze daje się sporo zaoszczędzić. Toteż M nie dla kasy pracuje, a dla przyjemności. Podobno jeszcze tylko tydzień, choć nie dowierzam, bo jego kolega coś tam bąkał o co najmniej dwóch.
Zdrówko przytulam z wdzięcznością, siły też, buziaki odwzajemniam

i Wam też samego zdrówka życzę.
Soniu - moje driakwie bylinowe już dawno przekwitły i wydaje mi się, że niebieska przepadła. Jeśli się nie wysiała, to już po niej. Różowa ma się dobrze, a teraz kwiatkami popisują się jednoroczne.
Nawałnice dużej szkody nie narobiły, ale deszcze spowodowały wariactwo wzrostu i rozrostu roślin. Tak wielkich jeszcze nie było na mojej działce. Z tego też powodu zmuszona jestem niemal codziennie jakieś jednoroczne usuwać, by nie zabierały światła rosnącym obok.
Co do M, to nie mam do niego pretensji, choć przez pół dnia czuję pustkę, szczególnie gdy zaprzyjaźnionych sąsiadek brak, bo one zwykle w godzinach popołudniowych urzędują i tylko jedna od czasu do czasu pokazuje się od rana.
Muszę przyznać, że mieszkanie na działce wróciło mi lata wczesnej młodości, które spędziłam na wsi w dość spartańskich warunkach. Po wojnie i ucieczce Niemców rodzice organizowali gospodarstwo praktycznie od zera. Niemcy wszystko wywieźli, zostały tylko budynki, a i one stare, drewniane, kryte strzechą. W ogóle to do dziś zachodzę w głowę, jak rodzice to wszystko ogarnęli, pozwalając mnie i bratu na realizowanie naszych marzeń i ponosili koszty naszego kształcenia. Bardzo nas kochali.
Dziękuję pięknie za dobre życzenia, które sprawdzają się codziennie.
Dorotko - masz dużo racji, młodzi fachowcy zwykle mają dużo teorii w głowach, natomiast permanentnie brakuje im praktyki.
Widzę, że wierzba ciągle straszy swoim kikutem i zastanawiam się, kiedy ktoś zrobi z tym porządek.
Dziękuję za ciepłe słowa pod adresem mojej działeczki, a także za dobre życzenia i cieplutko pozdrawiam.
Halszko - niestety, moja działka też nie szokuje elegancją, raczej budzi sprzeczne uczucia. Z jednej strony cieszą kwitnące roślinki, z drugie martwią te, które nie zechciały zakwitnąć. Na szczęście żyją i jest nadzieja, że za rok pokażą się z tej dobrej strony.
Pomidorki schorowane, ale mają mnóstwo jeszcze zdrowych owoców, a cukinii mam dwie odmiany: kulistą i walcowatą. Owoc walcowatej szybciej rośnie.
M jest rzeczywiście dumny i blady, a ja .. cóż ... brakuje mi go całe przedpołudnia.
Halinko - ślicznie dziękuję za miłe słowa pod adresem moich kwiatuszków.
Gdybyś chciała pomarańczowego pieguska, to moja lilia tygrysia ma dużo nasion i u mnie sama się sieje. W tym roku kilka takich siewek rozdałam sąsiadkom i nawet im zakwitły.
Moja magnolia nigdy nie powtarzała, a krzewuszka - zdaje się - ma nowe paki. Jest nadzieja na powtórkę.
Bardzo dziękuję za dobre życzenia i pozdrawiam wzajemnie.
Alu - dziękuję, kochana, za dobre słowa oraz ciepłe życzenia, które odwzajemniam w całej rozciągłości.
Kasiu74 - ogromnie milo mi przywitać nową Koleżankę.
Serdecznie dziękuję za ciepłe słowa pod adresem moich kwiatuszków oraz za dobre fluidy.
Pozdrawiam cieplutko i zapraszam częściej
Danusiu - gomfrenę miewałam już wcześniej, w tym roku przypomniało mi się, że istnieje, więc zasiałam i tak się popisała, że wyszły tylko trzy siewki, na szczęście w trzech różnych kolorach.
W doniczkach wiszących rosną różne odmiany tzw. komarzycy, zarówno z obu stron okna i po obu stronach drzwi, dzięki czemu komary omijają wejścia szerokim łukiem i nie dokuczają nam w nocy.
Dziękuję za dobre słowa i cieplutko pozdrawiam.
Napstrykałam tyle zdjęć, że nawet połowy nie zmieszczę w dzisiejszym poście. Nic to! Będzie co pokazywać w długie późnojesienne i zimowe wieczory.
Dzisiaj pokażę tylko niewielką ich cząstkę.
Ocalała jedna jedyna biała lilijka.
Pokazała się gailardia, choć nie tam, gdzie uprzednio rosła, co oznacza, że się zasiała, a roślina mateczna zniknęła.
Zakwitły samosiewki ketmii południowej.
Niecierpek balsamina.
j.w.
Prawda, że piękna?
Tygrysówka.
Driakiew roczna czarna.
Driakiew roczna niebieska.
Dalie.
Bardzo wcześnie zaczynają kwitnąć ketmie syryjskie.
Nieco odsapnę i zajrzę do Waszych ogródeczków.