Te pomysły z wierceniem dziur etc. są po prostu wygodne - zraz się trzyma, nie wypada, łatwo zrobić. Nie ocenię co do skuteczności, acz już stosowałem metody i w szparę i w dziurę, i to działa.
Najskuteczniejsze jednak IMHO jest stosowanie; lecz tu kłopot że trzeba sprawnie wykonać cięcie, na gładko i jednym ruchem (by nie było karbów, fal) i dobrze docisnąć, i dobrze (tzn. silnie a dokładnie z dociskiem) związać.
A to wcale nie takie proste, szczególnie w praktyce w polu, gdy się to wszystko nam giba, rusza, i przydałoby się mieć ze cztery ręce...

Zatem jest sens w metodach łatwiejszych a przy tem lepiej zraz mocujących. Zwłaszcza dla początkujących bez wprawy w paluszkach.
A zresztą właśnie wczoraj poszczepiłem sobie stare dziczki różne stare co tam na łące - używszy sekatora z nożem w omegę. Takiego co do drobiazgu "w ręku".
Bo choć stosowanie jest skuteczniejsze, w zasadzie, jeśli idzie o prawdopodobieństwo zrostu, i sam wolę zwykle - to powiedzmy sobie szczerze: no jak zrobić ładne cięcie, a i przytrzymać zraza precyzyjnie, gdy robim to nad głową, a jeszcze w gęstwie gałązek?
Gdy tej trzeciej ręki dramatycznie brakuje?

Cięcie tą blaszką jest precyzyjne i dopasowanie zraza załatwia; a zaciętego w omegę jak wciśnie to sam sobie siedzi na miejscu i trzymać go nie trzeba, nie wylata, a styk wystarczająco dobrym jest; tedy grunt że łatwo ciachnąć to, i wcisnąć, i potem poręcznie a łatwo owinąć, bez ryzyka że przy owijaniu coś przesunie.
Toteż polecam; zwłaszcza tym co im innemi nie idzie metody.
Używam elektrycznej przylepnej. W tej metodzie niewiele jest do owijania, docisk nieistotny, tylko o szczelność
tu idzie.