Witam wszystkich
Nareszcie mam komputer znowu do swojej dyspozycji, przez to zdalne nauczanie sprzęt opanował mój szanowny małżonek. Wiele by opowiadać, ale nie o to chodzi.
Wiosna , chociaż późno ale w końcu się zjawiła, z pracami jestem na bieżąco, wszystko posiane, posadzone. Rabaty wyczyszczone, niestety po ostatnich deszczach znowu się zazieleniło, tej okropnej gwiazdnicy nie idzie się w żaden sposób pozbyć. Już lepiej poszło z podagrycznikiem, jeszcze tylko w jednym miejscu się z nim borykam, znajdę w końcu i na niego sposób.
Róże u mnie też większość cięta do ziemi, pomalutku odbijają. Niestety sporo róż wypadło m.innymi Eustacia Vye, w donicach Lady Emma Hamilton 2 szt. i Dame Judi Dench. Wystarczyła jedna noc poniżej -20 stopni i po różach w donicy. Jedynymi różami, które nie ucierpiały to Variegata, Doktorek, Etiude, Reine des Violettes, praktycznie historyczne, te potrzebują tylko kosmetycznych cięć. Cały czas chodzę z sekatorem i jeszcze coś docinam. Paskudna zima. Jak na razie nie myślę dokupywać jakiekolwiek róży, może w przyszłości.
Trudno w to uwierzyć, ale nie mam praktycznie zdjęć z tegorocznej wiosny
, może dlatego, że nie było co pokazywać.
W ogrodzie cały czas coś się zmienia, teraz mam ochotę na przeróbkę rabaty przy ścieżce, pomysł cały czas dojrzewa. Zmiana trochę wymuszona przez prace przy tarasie, panowie mocno się napracowali aby "zmienić" jej wygląd. Tak bywa, kiedy powstaje najpierw ogród a potem cała architektura ogrodowa.
Cieszę się, że taras skończony, teraz jeszcze pojazd i dopiero przeróbka rabaty. Na szczęście nic więcej nie ucierpiało
Ewito, w tym roku nie bardzo będzie co podziwiać, zobaczymy jak różyczki dadzą sobie radę w tym sezonie, kilka tych na których mi zależało, wypadło teraz pozostaje tylko liczyć, że reszta da sobie radę. Zawsze po takich trudnych chwilach myślę o ograniczeniu liczby róż w ogrodzie na rzecz bylin i innych krzewów, później przychodzi pierwsze kwitnienie i stara miłość powraca.
Dorotko, faktycznie wielka cisza na różanym, nie ma się jednak czemu dziwić, ta zima dała ostro w kość różom, kilka już wiem , że straciłam, ile jeszcze w ciągu sezonu wypadnie, nie wiem, wyglądają słabo. Na razie nie myślę o dokupieniu róż, na chwilę obecną mam dość, na pewno zostaną te najsilniejsze , braki wypełnię bylinami lub krzewami. Nie mówię jednak definitywnie, że jakiejś nie kupię

. Dopóki nie zajrzę do szkółek

, moje postanowienie nie ulegnie zmianie.
Jadziu masz rację, warto od czasu do czasu przyciąć do ziemi, ale jak jest ich kilka, wyobrażasz sobie takie cięcie przy ponad setce róż. Zajęło mi to kilka dni a w perspektywie wiem, że będę na niektóre czekać przynajmniej 2 sezony by wyglądały jak przed cięciem.
Też biegam jeszcze z sekatorem by ciągle coś docinać, chociaż wydawało się, że już wszystko ok.
Joasiu, oj od samej wiosny przebudowa tarasu wymusiła dalsze zmiany, teraz będzie ścieżka i podjazd a w konsekwencji rabata przy ścieżce do przeróbki, myślę też o obwódce z bukszpana przy jednej rabacie różanej. Jak nie zrobi się wszystkiego od razu przy budowie, to później ciągną się one w nieskończoność. Z nowości kupiłam do donic przy tarasie ostnice, turzyce, płożące cyprysiki i dosadziłam szałwie, teraz czekam na efekty, róż na razie nie kupiłam i w tym roku nie planuję.
Moniko , ze swojego doświadczenia odradzam sadzenie róż w donicy, w naszym klimacie moim zdaniem za duże ryzyko, to nie Anglia ani południe Europy, klimat mamy ostrzejszy, zimy są nieprzewidywalne. Swoje po 2-ch latach właśnie straciłam. Nie polecam również róż piennych z tych samych powodów. Możesz oczywiście próbować, ale moim zdaniem szkoda zachodu i pieniędzy.
Bezpieczniej jest sadzić do ziemi, na start możesz kupić ziemię do róż i dodać w dołki przed sadzeniem, oczywiście jak chcesz im dogodzić

. W granulkach jest wygodniejszy, polecam albo koński albo bydlęcy, ten pierwszy lepszy.
Piękne róże kupiłaś, szkoda ich zmarnować.
Gosiu, mój były kierownik powtarzał, że jak po 40-ce człowiek się budzi i nic go nie boli zaczyna się zastanawiać czy żyje

. Trudno nie przyznać mu racji, tu strzyka, tam dźga, ale nie ma co narzekać. Trzeba mieć nadzieję, że nie będzie gorzej.
Też tkwię w tym postanowieniu, póki nie wchodzę do szkółek, dotrzymuję słowa
Na koniec troszkę wspomnień
