Kobito podziwiam Cię co do difciowej obsesji. W moim domu rodzinnym wiele lat temu była wielka difcia.Często przed deszczem na końcówkach liści pojawiały się kropelki. Mój brat, wtedy młody i roztrzepany , potarł oczy ręką , która miała styczność z difcią. Miał przez kilka godzin okropnie zapuchnięte oczy, nie mógł ich nawet na milimetr otworzyć. Mama się wystraszyła , tata też a mi do dzisiejszego dnia mam ten obraz przed oczami.Od kiedy jestem na swoim i mam dzieci żadnej difci w domu nie miałam. Uraz z dzieciństwa we mnie pozostał. Może przesadzam .Jak to kiedyś ktoś mądry w tv odpowiedział na pytanie: "Czy kwiaty doniczkowe są trujące?" -" Tak , prawie wszystkie są trujące ale przecież kwiatki nie są do jedzenia tylko to umilania nam życia" sorki rozpisałam się
Moniczko, nie dość, że roślinki masz wypielęgnowane, że do niczego nie można się przyczepić , to na dodatek nową odmiankę Zroslichy stworzyłaś.
Zdolna z Ciebie bestyjka.
Ciekawe co wyrośnie z tej szczepeczki, którą mi podarowałaś
ja też się muszę dopisać odnośnie tych zroślich nie dość ,że orginalnie wyglądają to jeszcze masz satysfakcję ,że nikt takich nie ma i mieć nie będzie musisz jeszcze nazwę wymyślić dla tego nowego rodzaju np. "monikowe" czy cóś
Agii to ja Ci się nie dziwie, że po takim wypdku nie przepadasz za tymi kwiatami. Ale ja się nie obawiam o takie zdarzenie, bo moja córa jest nauczona, że nie wolno jej ruszać kwiatów
A odnośnie zroślich to chyba zostanie mi rozpowszechnienie nowego gatunku