To ja o czymś napiszę, skoro ten temat wyszedł, bo nie wytrzymam
Na fejsbuku należę do kilku większych grup roślinnych: od lokalnych wymian po grupy ogólnokrajowe dla kolekcjonerów.
To co tam się wyczynia w ostatnich miesiącach przechodzi ludzkie pojęcie.
Wiadomo, że rośliny w domu znowu stały się modne i przeżywają swój wielki renesans, co widać i po ofercie sklepów jak i po napływie osób zainteresowanych do grup tematycznych.
Tylko tak, ludzie kupują drogie rośliny nie mając o nich zielonego (;)) pojęcia i bez możliwości zapewnienia im optymalnych warunków.
A potem wysyp postów: a czemu tak zwiędło, a czemu gnije, a co to za plamy, a czemu zasychają końce (może dlatego, że kupiłaś filodendrona, który wymaga stałej wilgotności 70%, a ty po prostu trzymasz go w pokoju, nawet bez nawilżacza?) .
Do tego dochodzą "porady" typu wyłóż doniczkę folią, bo ten kwiatek lubi mieć mokro i każdy miodnik na liściu F. Micansa to ślad po wciornastku.
Ludzie nie potrafią i nie chcą ani znaleźć rzetelnych informacji, ani przyznać się do swoich błędów.
Przepraszam, że tak mi się ulało, ale nadal nie mogę zapomnieć tego posta z rana, w którym ktoś wrzucił zdjęcie liścia Monstery Deliciosy z małym uszkodzeniem mechanicznym, z pytaniem czy to tak się będą robić te wyczekiwane dziury na liściach.
Dobrej nocy
