Julcik u mnie też ten spóźniony atak zimy okazał się dla nich ciężką próbą, choć zwykle przeżywały bez problemu. Niektóre zmarzły ewidentnie wraz z korzeniami - te bez trudu wyciągnęłam martwe z ziemi. Ale innym dałabym jeszcze szansę, może odbiją, gdy wreszcie będzie słońce.
Przy okazji - zastanawiam się, czemu nie zakwitły Ci w roku wysiewu? Czyżbyś potraktowała je dosłownie jak rośliny dwuletnie i wysiała późną jesienią? No to nie jest dobry pomysł, bo tracisz normalne kwitnienie w roku wysiewu. O ile przeżyją zimę, będziesz musiała niepotrzebnie czekać aż odbiją i dorosną do kwitnienia. Zwykle uprawia się je jako rośliny jednoroczne, ale zdarza się, że później przeżyją zimę i powtarzają kwitnienie. Zwłaszcza przy takich łagodnych zimach, jakie regulatnie bywały przez ostatnie lata.
Moje pierwsze tegoroczne maluchy od paru dni już w ziemi, radzą sobie doskonale mimo niewielkich rozmiarów. A przy tej pochmurnej i deszczowej pogodzie nawet nie przywiędły po wysadzeniu, jak to było dotąd w ich zwyczaju.
