Jak wiecie zbieram czasem z ulicy różne potrzebujące zwierza i tym razem trafił mi się gołąb. Przez kilka dni siedział na ogrodzie u znajomej, dali mu czas żeby pojadł, popił i się zregenerował. I okazało się że nie odlatuje, co gorsze nie odlatuje na wysokości w razie zagrożenia tylko siedzi na ziemi i tam ewentualnie drepta. Złapali go i sprawdzili mu obrączkę, został zgłoszony do związku gołebiarzy jako znaleziony i ogłoszony na portalach. Dostali informację że ptak jest z Bydgoszczy ( a my w Krakowie) !
Znajoma postanowiła mi go przekazać, bo one się nie znają i nie potrafią a ja mam w razie czego gołębnik u znajomych gdzie mogę im ostatecznie ptaszka podrzucić. Tak ptak trafił do mnie.

Okazał się być ładnym zdrowym ptakiem. Na moje oko nic mu nie dolega, ani nie jest potuczony, ranny, żadnej osowialosci czy objawów neurologicznych. Rozwija skrzydła normalnie ale ich nie używa.
I tu moja zagwozdka czemu.
Mam tego ptaka kilka dni już, myślałam sobie że odpocznie, wróci do siebie i poleci ale nic takiego się nie dzieje.
Ptak nie lata, porusza się po ziemi. Po kilku dniach zaczęłam go do tego zmuszać biorąc go na rękę i wypuszczając w powietrze. Leci bo musi, siada najbliżej gdzie się da i w tym miejscu zostaje. Pierw zlatywał mi niezdarnie pod nogi , teraz już leci wyżej ale zauważyłam że to dla niego wysiłek po którym mu si? trzęsą skrzydełka. W związku z tym dziś idę to skonsultować z wetetynarzrm.
W międzyczasie nawiązałam kontakt z hodowca z Bydgoszczy, którego sugerował związek. Okazało si? po odczycie obrączki że to nie od niego ptak i że ptak jest bardziej z oddziału że Śląska. Pan mi powiedział że pomoże namierzyć tamtego hodowcŕ, na razie cisza.
Wykluczył to że ptak może być z niedzielnych lotów, bo po pierwsze nie ma oznakowania do tego A po drugie został znaleziony przed lotami.
Więcej mi nie potrafi pomóc..
Skontaktowałam si? z innymi ludźmi i padła hipoteza że ten ptak mógł być przez kogoś przetrzymywany w klatce za długo i za blisko człowieka. Może nawet jako domowy pupil bo też tak ludzie robią. Dlatego stracił poczucie zagrożenia i nie lata bo nie czuje takiej potrzeby. Może tak być. To najbardziej oswojony gołąb jakiego miałam. Nie boi się, jest jak papużka, nie łapię go tylko wkładam pod niego rękę i na otwartej dłoni przenoszę bez żadnego krepowania go. Jak jestem w domu to zdejmuję gore klatki i hulaj dusza, ide pic kawe i wiem ze po 2- 3 h ptak mi nie zniknie tylko bedzie sonie spacerował tam gdzie go postawilam. Mogę go posadzić na ramieniu, je z ręki. Jest bardzo mocno oswojony i to mnie przeraża bo ja lubię być blisko zwierząt ale ich uzależnienie od człowieka jest dla mnie krzywdą.
Teraz w sumie nie wiem co z nim zrobić. To pierwszy mój taki przypadek. Zawsze gołębie które znajdywałam były ranne czy uszkodzone, więc od razu trafiały do kliniki i albo odzyskiwały sprawność albo zostawały kalekami które trafiały do ludzi na dożywocie. Tu sprawność jest, nie ma podstaw do więzienia ptaka ale ptak nie wykazuje chęci odlotu...
Może mi coś doradzicie mądrego, bo ja się zamotałam strasznie.