Niestety stało się - mam przelaną jukę
Mam ich już kilka, lecz tą konkretną dostałam w formie prezentu i okazała się być wybrednym przypadkiem. Prawdopodobnie dostałam ją już przelaną.
Wyglądała normalnie, aż jednego dnia kilka rozet smętnie zwisało zamiast stać w pionie.
* Co już zrobiłam - Wszystkie podejrzanie wyglądające korzenie usunęłam, spryskałam roztworem topsinu, po obeschnięciu posypałam węglem i ciutką cynamonu. przesadzona na nowo do podłoża na oko w proporcji gdzieś 1,5 -2 :1 ( ziemia : żwirek ) plus leciutka domieszka węgla drzewnego i lata luzem kilka kulek keramzytu w podłożu. Drenaż z 2-3 cm keramzyt. Potem raz spryskałam rozety liściowe delikatną mgiełką roztworu z topsinu, i wstępnie nie podlewałam, dając jej czas na regenerację, potem zaczęłam delikatnie podlewać.
Myślałam, że sytuacja opanowana ale mam dwa problemy :
1. Swoich juk nigdy nie przelałam dlatego jestem ciemna w tym przypadku i nie wiem jakie są jej reakcje. Przelanie już zauważyłam, ale jak objawia się przesuszenie ? Obawiam się, że poszłam ze skrajności w skrajność. Nie wiedząc ile podlewać po przelaniu, może podlewałam za mało ? Liście są suche, żółte i zmieniają się na jasnobrązowe, sztywne w dotyku. ( zdjęcie mogę wstawić ale późnym wieczorem bo teraz niestety gniję w pracy ) .
2. Yucca składa się z dwóch osobnych pni, z czego ten mniejszy przy przesadzaniu był najbardziej poturbowany przelaniem, został mu z jeden marny korzeń długości 5 cm . Pnie obu są mocne i nie wykazują oznak podgniwania. Zastanawiam się, czy ten 5cm korzonek sobie poradzi. Na pewno roślina jest obciążona i straci liście, bo ten korzeń raczej ich nie wyżywi, ale czy odbije i zacznie wypuszczać nowe korzenie z pieńka ? Czy wyciągnąć go może i wstawić do wody, tam będzie miał większe szanse na przeżycie ?