Miałem porobić w tym roku eksperymenty i sprawdzić część z mitów dot. hodowli ogrodowej, ale nic z tego nie wyszło-trochę przez tegoroczne wiosenne COVID'owe zamieszanie, trochę przeze mnie. Dzięki dzięciołowi wrócę do starej dyskusji dot. ruszania pakietów w trakcie sezonu.
Od dwóch lat umieszczam cztery pakiety rurek nie w chatce, tylko nad belką w pewnej odległości od chatek. Belka wisi na wysokości lekko ponad 3 m. Pakiety składają się z odpadów trzciny-tych przelotowych pozostałych po skracaniu właściwych rurek do "normalnej" długości. Są zazwyczaj krótkie - od kilku do niewiele ponad 10 cm. Rurki zaklejam z jednej strony gipsem. Mógłbym oczywiście władować przelotowe rurki do chatek - pszczoły i tak by je zajęły po wykorzystaniu lepszych gniazd. Zaklejam , żeby M obscurus miał ewentualny dostęp do komórek tylko z jednej strony i żeby były bardziej atrakcyjnym gniazdem. Te 4 pakiety służą za gniazda tym pszczołom, które mają upodobanie do wycieczek

.
W zeszłym roku pod koniec lata dzięciol zrzucił te pakiety na znajdującą się pod belką ceramiczną posadzkę. Z kokonów po upadku, wiosną wygryzły się zdrowe pszczoły. W tym roku założyłem siatkę, niestety znowu się dobrał i pakiety walnęły na kafelki już w połowie czerwca. Po prosu je wypchał z belki waląc dziobem. Jako, że rurki w pakietach były słusznej średnicy, zostały zajęte głównie przez "marchewy". Wściekły byłem na siebie , to mało powiedziane.
Tu fotki tego co znalazłem dzisiaj po otwarciu kilkudziesięciu rurek, które rypnęły z ponad 3 m w czerwcu.
Marchewy:
Ogrodowe:
Wygląda jakby nie było strat u marchew, u ogrodowych było kilka zamarłych jajeczek na pyłku-nie jest pewne czy to skutek upadku. Jutro cd. łuskania tych rurek. Oczywiście będę inkubował kokony z nich osobno, nie zmieszam z innymi, żeby się upewnić, że wszystko z nimi OK.