A ja dziś zerwałem kolejne 4 sztuki Asahi, w sumie 21 kg

- 39 dni.
Poprzednie dwie sztuki znikły w żołądkach tak szybko jak promocyjne torebki Wittchen z Lidla

Okazały się tak pyszne, że nie jadłem w tym roku lepszego arbuza. Nawet zachwalane przeze mnie sklepowe Dumary zostały daaaleeekoo w tyle. Smak, soczystość, chrupkość Asahi po prostu miażdżą prostatę
Jako ciekawostkę oddającą wyjątkowość tej odmiany powiem, że dziś musiałem też zerwać jednego Asahi, który pękł. Był biały w środku (nawet nie różowy) i miał białe pestki, więc chciałem wyrzucić, ale postanowiłem jeszcze spróbować. I szok - był już tak słodki, że można go było, i to ciepłego, zjeść ze smakiem na działce a wyrzucić tylko skórki
Ot, taką odmianę Japońce stworzyły
