Klasyczną kotłową koronę da się zrobić na czereśni, ale nie warto, IMHO. Chyba że będzie się to np. potem szczegółowo a pracowicie przystrzygać na krótko, letnim cięciem, lecz czy ktoś będzie się bawił? A puszczona luzem taka korona gotowa się porozłamywać.
Proponuję, jak już, wyprowadzić koronę zbliżoną do kotłowej, ale przez uformowanie dwu pięter konarów, dość poziomo ale normalnie zrośniętych z pniem (czyli zrośniętych mocno) i cięcie przewodnika nad nimi. Czyli "ze skróconym przewodnikiem". Przy czym przewodnika można też obciąć później, za lat parę, by obrać owoc
Spojrz bowiem tak: czereśnia rośnie silnie, szybko, w długie konary. Jeśli będzie miała przestrzeń wokół to te dolne konary sprawnie wyrosną wszerz i wzwyż i tak. A najprostsza metoda na czereśnię to po prostu obcinać te konary jak urosną, tak co 4-5 lat, w ramach zbioru owoców - i nie trza drabiny do obrania, jak na ziemi leży
Czyli zadbasz o wyprowadzenie 2 pięterek konarów nisko, tak powiedzmy na metrze i na półtora, a tam przewodnik dalej może sobie rosnąć, bo za kilka lat go zetniesz. Konary i tak do góry wyjdą; jak już spore będą, w kolejnych latach można je też obcinać, tak na metr-dwa od pnia np., czy jak wola, co roku po parę, jak tam który bardziej przerośnięty. Takie drzewo może i nie wygląda pięknie, a konstrukcja korony wyjdzie jak wyjdzie, dość przypadkowa - ale masz niżej położone, stale odmładzane gałęzie owocujące.
W końcu to do jedzenia służy, nie doktoryzowania...
