Aniu- to jest proces rozłożony na lata. Po pierwsze- ograniczyć prawie do zera chemiczne opryski i nawozy. Robię tylko oprysk miedzianem na róże i owocowe wczesną wiosną i potem prewencyjnie na róże substralem 2w1 ale to w nocy już. Co do nawozów to wygląda to tak: na warzywniku na jesień po zbiorach sieję poplon (miałam żyto i gorczyce w różnych latach), jak urośnie to w grudniu zwykle przekopuję z przekompostowanym, mokrym obornikiem. Zostawiam w ostrej skibie, wiosną (tak jak teraz, czyli wczesną) nawożę warzywnik dość grubą warstwą kompostu z naszego kompostownika. W maju podlewam gnojówką z pokrzyw. Rabaty- jak zakładaliśmy, to pod każdą sadzoną roślinę sypałam ziemię z worka. Nawoziłam też przez kila lat kompostem. Nie wykonałam żadnego oprysku chwastów, których rosła masa- wszystko ręcznie wykopaliśmy i wybraliśmy, wytrząsając ziemię- całą działkę. W 97% pozbyłam się tak porastającego całą działkę podagrycznika i konwalii. Potem po jakiś 3 latach zaczęłam rabaty wysypywać korą i uzupełniam ją co roku. Kora przekompostowana. Co roku jesienią posypuję wszystkie rabaty suszonym obornikiem (kupuję taki drobny, suchutki u pana co sprzedaje u nas pod działkami). Ten obornik przez zimę trochę się rozkłada pod wpływem wilgoci- wiosną przysypuję znów cienką warstwą kory. W kwietniu podlewam rabaty rozpuszczonym nawozem gołębim (tata mi daje suszony w worku), rozcieńczam 1:10. W maju tak jak warzywnik gnojówką z pokrzyw. I tak co roku. W ten sposób wzbogaciłam ziemię. Od lata zeszłego roku zaczęłam też wysypywać pomiędzy warzywami zmulczowaną trawę i będę tak też robiła w tym roku. Dużo lepiej trzyma wilgoć taka gleba i warzywa dobrze rosną. Dbałość o kompostownik to kolejny aspekt. Nigdy nie kupowałam dżdżownic- mam ich dużo, bo same przychodzą na papu- od co najmniej 3 lat regularnie, najczęściej raz w tygodniu- nawet zimą wozimy na działkę bioodpady. Mam na balkonie duży, zamykany kosz i do niego je gromadzę. Mam ich bardzo dużo bo regularnie jemy warzywa i owoce, pijemy soki z wyciskarki. Zbieram obierki (bez skórek z cytrusów i ziemniaków), wytłoki z wyciskarki, skorupki od jajek, jak piłam kawę to jeszcze fusy z kawy, no i fusy z herbaty, roki od papieru, wytłoczki od jajek podarte. Wyrzucam na kompost nasze liście spod drzew, trochę trawy po koszeniu, pocięte, zdrowe części roślin, stare kwiaty z ziemią. Wapnujemy kompostownik wapnem ogrodniczym zimą. Jestem zakręcona na tym punkcie, ale jakbym miała wyrzucić swoje bioodpady do kosza pod blokiem, nawet tego brązowego- to bolałoby mnie serce. To moje czarne złoto.
Dzięki tym wszystkim zabiegom moja ziemia ma wilgoć nawet podczas upałów, rośliny są posadzone dość gęsto, chronią i bronią siebie nawzajem, tworzą dżunglę dla jeży, żab, jaszczurek. Mój ogród żyje- faluje, brzęczy od owadów, przylatuje do niego mnóstwo ptaków, wiele z nich gniazduje w tarninie za płotem. Mam dużo roślin miododajnych- pszczoły i trzmiele to moje oczko w głowie- kocham je, a one mi pięknie pozują do zdjęć i zapylają moje pomidorki i papryki w donicach, moje ogórki i cukinie, moje drzewa owocowe i porzeczki, których gałęzie się potem uginają od owoców.

No i panienki dżdżownice, są ich u mnie setki, każdą którą wykopię z szacunkiem odkładam z powrotem na ziemię.
PS- pierwszą rzeczą, jaką zrobiliśmy na działce był kompostownik.
