Serwus, moi mili!
Jakby to powiedzieć... szmat czasu mnie tu nie było. Zaczęły mnie trapić małe kłopociki ale za to w dużej ilości. Poczułam się jak Guliwer w kraju małych złośliwych gnomów, które pilnie przypinają mnie sznurkami do ziemi. Kiedy jedną awarię udaje się naprawić, natychmiast pojawia się nowa. Równie lilipucia i równie dokuczliwa...
.
Dorotko kochana

!
To, że róże kwitną do lutego starymi kwiatami a od lutego już rozwijają nowe listki, to obłęd

. Ziemia doprowadzona została do ciężkiego kryzysu przez bezrefleksyjną działalność człowieka. A tak naprawdę to Ziemia skutki tej działalności zniesie ze stoickim spokojem, jak to robiła od milionów lat, tylko jej mieszkańcom biada: ludziom, zwierzętom i roślinom.
Przepraszam, nie chcę Cię smucić. Mam nadzieję, że nasze róże ( niezniszczone mrozem) jeszcze niejeden sezon będą cieszyć swoją urodą.
Krysiu 
!
Gdyby na tę zimę patrzeć z naszego punktu widzenia, to ten nasz grajdołek na niej pewnie nie ucierpi. Roboty ze śniegiem nie ma, kłopotów z mrozem też nie, wszystko zakwitnie wcześniej ( jak na Dolnym Śląsku), może dłużej trwać będzie lato (choć już teraz potrafi ciągnąć się do listopada), ale jeśli tak popatrzeć z dużej wysokości to "mniej wesoło pod czerwonym mi kapturkiem"

.
Lisico 
!
Ja też uzupełnię remat lam. Chodzi o to, że "taka dzika lama samiec spędza życie opłakane za parkanem z grubych szorstkich dech", bo tęskni do wolności! A wolność jest tam, gdzie..."Los Andes Cordilliera..."
Natalio 
!
Nie dziwię się ludziom kochającym jesień. Jest w niej cala masa przepięknych kolorów właśnie od cytrynowej żółci orzechów, poprzez wielobarwne liście wiśni, czereśni, grusz, soczystych barw na liściach hortensji, borówek amerykańskich, miedzianej barwy świdośliwy itd. itp.
Można mieć przebogatą paletę barw bez kwiatów i można na jej widok wpaść w autentyczny zachwyt....

.
PS. Kolory w ogrodzie mogły by być tematem osobnego wątku.
Tamaryszku 
!
Ależ przecież ten dereń ma właśnie odcień starej wołowiny

, w zeszłym roku był koloru przedwojennych skórzanych trzewików...
Na
stipę napaliłam się bardzo. Obecną zimę przeżyła w bardzo dobrej kondycji. Ma ją
Margo i nie skarżyła się na przemarzanie. Pewnie tę trawę u
Margo widziałaś.
A tojad Fiszera zdecydowanie wart jest grzechu.
Lisico!
Zapomnieć o
Dniu Kota to faktycznie skandal

i słuszna Twoja reprymenda.
Na usprawiedliwienie: u mnie dzień kota jest codziennie

.
A oto koty w całej okazałości:
PS. Wsiowe kotki urocze i piękne swoją bezpretensjonalną urodą.
Pewnie wynudziliście się jak mopsy siedząc w tym zardzewiałym wehikule, który utknął w październiku
. Jutro ruszy dalej.
A póki co - buziaki - Jagi